Pages

  • Home
  • angelic.on.point@gmail.com
youtube instagram facebook

Angelic On Point

    • Filmy i seriale
    • Książki
    • Seria włosowa
    • Kosmetyki i paznokcie
    • Inne

     


            „Gdzie śpiewają raki” od Delii Owens to książka, która jest klasyfikowana jako literatura piękna, ale całości nie da się jednoznacznie określić w moim odczuciu. Język powieści jest zdecydowanie niesamowity. Zawiłości przyrody, ptaków, grzybów, bagien i wszystkiego co otaczało bohaterkę, było opisane w lekkim, poetyckim języku, wpływającym na wyobraźnię.


    „Kraina może była i wredna, lecz w żadnym razie nie uboga. Na ziemi i w wodzie roiło się od najrozmaitszych stworzeń: biegających zygzakiem krabów, drepczących w błocie raków, ptactwa, ryb, krewetek, ostryg, opasłych jeleni i pulchnych gęsi. Ten, kto nie bał się grzebać rękami w szlamie, by zdobyć strawę na kolację, nigdy tu nie głodował.”


            Historia prowadzi nas przez życie Kyi, dziewczyny z bagien, która odkąd ukończyła siedem lat, musiała radzić sobie sama z życiem w samotności, po tym jak kolejni członkowie rodziny opuścili ją, pozostawiając w tyle niewielką, rozklekotaną chatę. Dziewczynka karmi mewy, pływa po lagunie w niewielkiej łódce i zarabia zbierając krewetki i wędząc ryby. Razem z nią przechodzimy okres dziecięcy, zauroczenie wędkującym w pobliżu chłopcem, rozwój jej psychiki, naukę czytania i w końcu dorosłość. Kilka osób mających mniejszy bądź większy kontakt z dziewczyną, wpływa na jej rozwój i postrzeganie świata. Samotność zaciska się wokół niej i zbiera swoje plony w późniejszych latach. Natomiast drugą stroną tej historii jest śmierć chłopaka, z dobrej rodziny, będącego chlubą okolicznej społeczności. Kiedy pod wieżą strażniczą na bagnach zostaje znalezione jego ciało, śledczy za wszelką cenę chcą uzyskać odpowiedzi, a mieszkańcy z łatwością wskazują palcem na ‘dzikuskę z bagien’.


    „Gdy tylko zapiszczała wiewiórka, natychmiast obracała głowę i wsłuchiwała się w nawoływania wron, gdyż był to język, który zrodził się, nim powstały słowa, w czasach, kiedy komunikacja była prostsza i jednoznaczna.”


            Całość zdecydowanie wciąga i historia poza świetnymi opisami, ma również odpowiednie tempo. Sięgnęłam po książkę, po zobaczeniu zwiastuna do kręconego na jej podstawie filmu. Nie zawiodłam się i po seansie filmowym w kinie, ekranizację również mogę Wam polecić. Zakończenie spina całą historię i nie zawodzi. Jedna z lepszych powieści, które ostatnio czytałam. Wystawiłam 9/10, co jest dla mnie rzadkością :)




    Czytaj Więcej

     


            “Księga żywych sekretów” to powieść, która natychmiast zainteresowała mnie dzięki wstępowi do fabuły. Dwie nastolatki mają możliwość przeniknięcia do świata ulubionej powieści, za pomocą zaklęcia przygotowanego przez mężczyznę ze sklepu osobliwości. Connie nie do końca wierzy w powodzenie tego przedsięwzięcia, ale kiedy trafia do mrocznego Bostonu, opanowanego przez stworzenia rodem z horroru, nie ma wątpliwości, że wraz z przyjaciółką musi znaleźć drogę do domu.


    “Nasza miłość to nie obraz, lecz książka. Jest napisana i nie da się jej zmienić, sowa zostały już wybrane i ustalone. Gdybyś rozcięła moją pierś, będzie wydrukowana na moim sercu, żywa i jaskrawa, zapisana krwią”


            Książka jest pisana w trzeciej osobie i śledzimy w niej losy Adelle i Connie, dwóch zupełnie innych dziewcząt, które połączyła miłość do ‘Moiry’, powieści skupionej wokół romantycznych wątków, bali i konwenansów. Connie to wysportowana dziewczyna, która ukrywa swoją seksualność, a Adelle jest fanką ezoteryki, romansów i pięknych sukien. Kiedy obie przenoszą się do świata książki, okazuje się, że nie jest tak kolorowo jak mogłoby się wydawać. Ich ukochane postaci nie są wcale tak idealne jak na stronach powieści, a Boston okazuje się złowrogim miejscem. Ludzie podczas snu są przyciągani przez głosy i idą ku morzu, a atramentowe potwory ze skrzydłami nawiedzają przestworza. Wiele innych zagrożeń czeka na bohaterki, ale nie chciałabym za bardzo spojlerować. Jeśli chodzi o pobocznych bohaterów, to są to postacie całkiem nieźle zarysowane i z ciekawością czekałam na to, co stanie się z nimi na koniec historii.


            Im dalej w las, tym fabuła staje się coraz bardziej mroczna i niebezpieczna. Zdecydowanie wchodząc w tą lekturę, nie spodziewałam się zagrożeń na miarę Lovecrafta. Okładka z mackami i czaszkami, jest zaprojektowana tak, że daje wrażenia miłe dla oka, ale z drugiej strony nie pozwala nam myśleć, że lektura tak bardzo zboczy w mroczną stronę horroru. Także zostałam zaskoczona nie raz i nie dwa, a przede wszystkim za sprawą zakończenia. Jest niespodziewane i częściowo otwarte. Zastanawiam się czy autorka ma jeszcze coś w zanadrzu dla swojego grona czytelników. Całość się broni i jest ciekawą lekturą, która powinna przypaść do gustu miłośnikom YA fantasy.




    Czytaj Więcej

            „Kłamstwa, wszędzie kłamstwa” od Adele Parks to mój pierwszy thriller od dłuższego czasu. Myślę, że w przypadku tego typu książek, oszczędny opis przyciąga, bo czegóż możemy się spodziewać za zamkniętymi drzwiami?

    „Człowiek mający tajemnice nie wie co to spokojny sen.”

            Daisy i Simon po wielu latach starań, drogich wizyt w kolejnych klinikach i zastrzyków, wreszcie doczekali się upragnionej córki. Wydaje się, że do szczęścia nic więcej im nie trzeba. Jednak słowa nieopatrznie wypowiedziane przez lekarza spowodują pęknięcie na tym idealnym obrazie i niepowstrzymaną lawinę tragicznych zdarzeń.

    „Zaczęło stawać się dla niego jasne, że uzależnienie to dziwka, daje każdemu.”

            Książka jest pisana w bardzo ciekawy sposób, który od razu zwrócił moją uwagę. Rozdziały z punktu widzenia Daisy i Simona przeplatają się, ale co więcej, perspektywa żony jest przedstawiona za pomocą narracji w pierwszej osobie, natomiast męża w trzeciej osobie. Nie kojarzę podobnego zabiegu w żadnej z książek które czytałam, więc dodatkowy punkcik za wykonanie jak najbardziej zasłużony. Jednym z głównych aspektów wokół których się kręcimy, nie będący zbytnim spojlerem, jest alkoholizm. Straszna choroba, wycieńczająca głównego bohatera i wpływająca na otoczenie, z dużym naciskiem na stanowisko żony i ich małą córeczkę. Daisy wydaje się nieśmiałą, zamkniętą w sobie kobietą i walka z mężem o jego późniejsze wracanie z pracy czy porannego kaca, nie jest dla niej oczywistością. Kobieta godzi się z sytuacją, a Simon popada w spiralę myśli i podejrzeń, które jeszcze popychają go do kieliszka. Generalnie uważam, że portret psychologiczny męża był w punkt. W ogóle mamy do czynienia z bardzo głęboką analizą uczuć i kolejnych wydarzeń, przemian w bohaterach i tytułowych kłamstw, które ich definiują.

    „Poza tym seks nie umywa się do alkoholu. Seks jest zawiły i wymagający, wiąże się z sekretami, niewypowiedzianymi warunkami i żądaniami. Seks kłamie. A alkohol jest czysty, szczodry, łatwy.”

            Fabuła nie jest nadmiernie skomplikowana i można powiedzieć, że skupia się bardziej wokół bohaterów niż przełomowych zdarzeń, ale z drugiej strony odnajdziemy też kilka zaskoczeń. Jeden wątek szczególnie mnie zaszokował, ale dzięki niemu zachowania bohaterów miały w perspektywie więcej sensu. Myślę, że może chciałabym trochę bardziej rozwiniętego zakończenia, znowu wpadającego w melancholijne tony, ale nie kłócę się z wizją autorki. Wystawiam 7,5/10 i jeżeli lubicie ‘domestic thrillers’ to myślę, że ta pozycja powinna Wam podpasować :)

    Czytaj Więcej

     


            „Krew i popiół” od Armentrout to jedna z tych premier, która niezmiernie mnie ucieszyła, bo recenzje na goodreads sprawiły, że dawno temu seria wpadła mi w oko. Chciałam czytać po angielsku, a tu proszę, jaka niespodzianka.

            Penellaphe to Panna Wybrana, która ma przejść specjalny rytuał ascendencji. Musi być skromna, nie ulegać pokusom, z nikim nie rozmawiać i skrywać twarz pod specjalnym welonem. We mgle przemykają krwiożercze potwory, ale również w zamku, w którym mieszka dziewczyna, czają się cienie. Poznanie przystojnego strażnika, który otrzymał zadanie ochraniania jej, skomplikuje jeszcze bardziej jej wewnętrzne rozterki i chęć oddania się bogom.

    „Ból fizyczny prawie zawsze był gorący, ale taki, którego nie widać prawie zawsze był zimny.”

            Książka jest pisana w pierwszej osobie z punktu widzenia Poppy. Już początek pokazuje, że dziewczyna jest zdeterminowana żeby wyłamać się ze schematu Wybranej, kiedy zakrada się do gospody. Chce zagrać w karty i ukryta pod maską doświadczyć rzeczy, które są jej zabronione. Tam spotyka Hawke’a, nieopatrznie trafiając w złe drzwi i tutaj już zaczyna się tlić między bohaterami nutka fascynacji. Oprócz heroiny, która jest nieźle wytrenowaną wojowniczką z bliznami na ciele, mamy przystojnego mężczyznę, który ślubuje jej chronić. Przedstawione są dość rozlegle inne postaci jak chociażby Vikter, jeden z gwardzistów Wybranej, którego traktuje jak ojca i który jest odpowiedzialny za jej potajemny trening, czy dama do towarzystwa Tawny, która opiekuje się dziewczyną. Uczuciowe zależności między bohaterami są ważną częścią fabuły i bazą na której budujemy pierwszą część książki.

    „Strach i odwaga często są jednym i tym samym. Robią z ciebie albo wojownika, albo tchórza. Jedyną różnicę stanowi osoba, która jest w środku.”

            Druga część książki to natomiast straszliwy rollercoaster wydarzeń. Wszystko bardzo mknie do przodu, otrzymujemy też wyjaśnienia tajemniczej historii w tle, na której bazuje świat przedstawiony przez autorkę. No palpitacji dostałam w pewnym momencie i pewnie większość osób, które już są po lekturze, jest nawet w stanie zgadnąć w którym momencie. Warto podkreślić, że wątek romansowy jest tu bardzo mocno rozwinięty, dostaniemy krew, flaki i strzały w serce, ale z drugiej strony sceny łóżkowe też się pojawią i to w liczbie mnogiej. Całość całkiem całkiem i chyba warto poczekać na kolejne tomy, żeby zobaczyć, w którą stronę się to wszystko rozwinie. Ja jestem zaciekawiona i nawet nieźle mi poszło czytanie tych 500-set stron. Okładka dodatkowo przyciąga i ładnie wygląda na półce. Wystawiam 7/10 i cierpliwie czekam na tłumaczenie :)



    Czytaj Więcej

     

            Trylogia od Holly Black siedziała na mojej półce od prawie trzech lat i pomimo ślicznych okładek i zachęcająco wydanego wnętrza, nie mogłam się jakoś zabrać za czytanie. Po którejś z kolei przypadkowo zobaczonej, pozytywnej recenzji, postanowiłam jednak spróbować.

    „- Nie mamy nic tylko właśnie nasze życie. Jak jedną, jedyną monetę. Chodzi o to, żeby za nią kupić to, czego chcemy.”

            Pierwszy tom rozpoczyna się od okrutnego morderstwa rodziców po którym trzy siostry są zmuszone do zamieszkania w krainie elfów. Dwie z nich jako śmiertelniczki muszą wszelkimi sposobami odpychać żarty, szyderstwa i niesprawiedliwe traktowanie. Ludzie w Elysium są jak służący, istoty nieznaczące, którymi można się posłużyć za pomocą klątwy, czaru czy magicznego owocu. Jude pragnie jednak zostać rycerzem i zdobyć szacunek dzięki ciężkiej pracy. To marzenie wciągnie ją w wir zdrady, szpiegostwa, tajemnic i kłamstw.

    „Elfowie nadrabiają niezdolność do kłamstwa całym wachlarzem podłości i okrucieństw. Pokrętne zdania, wredne psikusy, przemilczenia zagadki, intrygi, nie wspominając już o tym, jak mszczą się bez końca za dawne, na poły już zapomniane przewinienia.”

            Wszystkie trzy książki są pisane w pierwszej osobie czasu przeszłego z punktu widzenia Jude. Główna bohaterka jest bardzo przebojową dziewczyną, chce przeć naprzód, uczy się posługiwania mieczem i jest bardzo zdeterminowana. Planuje swoje kolejne kroki, chociaż czasem brakuje jej śmiałości w kontaktach z elfami wysokiego rodu. Swoje słabości, przekuwa w siłę, ale jest też porywcza. Nie ukrywam, że ta heroina bardzo mi się podobała i od początku do końca jej kibicowałam. Kolejną wartą uwagi postacią jest tytułowy Książe Cardan. Zachowuje się jak rozpuszczony bachor, któremu wszystko wolno i niestety nie chodzi tylko o zwykłe wyśmiewanie. Potrafił zniszczyć skrzydła istocie, która źle na niego spojrzała podczas balu, czy wepchnąć bohaterkę do rzeki pełnej utopców. Jest bucem, który lubi popić winko i widać to na każdym kroku, a już zdecydowanie w pierwszym tomie. Ścieżki jego i Jude potencjalnie łączą się pod koniec książki, kiedy to muszą pracować razem, ale mechanika ich wspólnych zachowań nie jest łatwa i napięcie jest wyczuwalne. Mamy wiele innych ważnych postaci, ale właściwie każda z nich jest dobrze nakreślona i możemy sobie ją wyobrazić nawet jeśli uzyskała niewiele czasu antenowego.

    „Musiałaś stać się kimś zupełnie innym – i dokonałaś tego. Czasem, kiedy na ciebie patrzę, nie jestem pewna, czy potrafiłabyś być jeszcze ludzką istotą.”

            Świat jest przepięknie przedstawiony, mamy gobliny, skrzaty, wróżki, ogrom magii, klątw, zaklęć, trucizn i eliksirów. Autorka bardzo zręcznie operuje swoimi atutami, jak chociażby fakt tego, że elfy nie potrafią kłamać wiec używają półsłówek i zawoalowanych stwierdzeń, podczas gdy ludzie kłamią, gdzie tylko jest to możliwe. Fabuła bardzo zręcznie prowadzi poprzez wizję koronacji nowego króla i potencjalnych zmian w królestwie, które mogą nadejść w zależności od tego, kto tego zaszczytu dostąpi. Dobre wejście na dalszą część historii.

            W „Złym Królu” skupiamy się na nadwornych intrygach. Jude, śmiertelna dziewczyna wychowana wśród elfów, stała się seneszelem króla i musi kłamać, szpiegować i manipulować, aby utrzymać go na tronie. Wielu graczy chce jednak ugrać coś dla siebie. Książe Balekin, który doprowadził do zamachu stanu, potencjalnie gnije w celi, jednak Królowa Toni ma wobec niego inne plany. Czy Jude poradzi sobie z tym mętlikiem i udowodni, że potrafi rządzić zza kurtyny?

    „Nie można mnie zaczarować, ale to nie znaczy, że nie można mnie złamać.”

            W tej części dostrzegamy zmiany w głównej bohaterce. Jude jest niewyspana, wykończona i w pewnym sensie zaszczuta. W każdym widzi potencjalne zagrożenie i nikomu nie potrafi do końca zaufać. Po czasie jakby gubi się w tym wszystkim, a lekceważące podejście Cardana, wcale nie pomaga jej w wypełnianiu obowiązków. Do poletka postaci dochodzą kolejni gracze, niektóre charaktery się rozwijają i jest to poprowadzone bardzo zręcznie. Relacja między królem, a dziewczyną jest napięta i skomplikowana, ale do pewnego stopnia współpracują na wspólny cel. Jeśli chodzi o charaktery bohaterów, zdecydowanie nie można się do niczego przyczepić.

    „- Spalasz się jak lampka. A co będzie, gdy zabraknie oliwy?

    - Doleję – odpowiadam.”

            Całość znowu bardzo wciągająca i w większym stopniu skumulowana akcją. W każdym rozdziale dostajemy nową zagadkę czy intrygę, a znalazło się nawet miejsce na rozszerzenie świata o morskie istoty z Królestwa Toni. Tym razem nie udało mi się przewidzieć jak potoczy się zakończenie, więc z niecierpliwością czekałam na finał.

            W „Królowej Niczego” na powrót jesteśmy wciągani w polityczne intrygi i coraz bliższą wizję wojny. Jude miota się, a wcześniejsze zdrady i rozczarowania sprawiają, że nie wie komu może zaufać.

    „Jak dobrze walczyć z kimś innym niż tylko z samą sobą.”

            Na tym etapie historii Jude wiele przeszła, czuje się słaba i zdradzona, ale wystarczy iskierka, aby znowu otrzymała szansę do skopania kilku tyłków. Myślę, że jej postać jest naprawdę dobrze poprowadzona przez wszystkie trzy tomy, silna i zdeterminowana, ale nie pozbawiona strachu i niepewności, z którymi musi walczyć równie stanowczo jak ze swoimi przeciwnikami. W tym podsumowaniu jej relacje z członkami rodziny, siostrami, przybranym ojcem, stają się bardziej intensywne, a nieporozumienia są spychane na dalszy plan, na rzecz wybaczania. Relacja z Cardanem jest bardzo dobrze rozwinięta i naprawdę z zapartym tchem czekałam na sceny tej pary.

    „Zastanawiam się nad tym. Jak to jest, kiedy ktoś zabija i zabija, bez końca, kiedy wokół jego serca twardnieje skorupa. (..) Pytanie brzmi, czy i ja mam taki lód w sercu.”

            Fabularnie znowu mamy zasadzki, zdrady, widmo wojny, klątw i tragicznych śmierci. Akcja toczy się okrutnie szybko i właściwie nie mamy chwili na odsapnięcie tak pędzimy do przodu w tym finale. Jest to dla mnie pozytyw, chociaż uważam, że chwila oddechu by nie zaszkodziła i nawet ucieszyłabym się na rozszerzenie lektury o jakieś 50 stron. Fanom love-hate relationship, fantastyki z szybką akcją i dobrej budowy świata i postaci, serdecznie polecam, a całość oceniam na 8,5/10, co jest wręcz niemożliwie wysoką notą w moim repertuarze :)


    Czytaj Więcej

     

            Staram się w ostatnim czasie przeplatać utwory klasyczne z literaturą współczesną. Po niedawnej lekturze powieści gotyckiej, znowu miałam ochotę zanurzyć się w barwną historię utkaną wokół niezwykłego domu. Tak natrafiłam na „Rebekę” Daphne du Maurier.

            Młoda kobieta pracująca jako dama do towarzystwa starszej Amerykanki, spotyka w Monte Carlo wdowca, który po krótkiej znajomości proponuje jej małżeństwo. Jako żona Maxima de Wintera, wraca z mężem do znamienitej posiadłości Manderley, w której z każdego kąta wydaje się wyzierać wspomnienie i cień byłej żony mężczyzny, tytułowej Rebeki.

    „Rozkwitłe róże mają w sobie coś pospolitego płytkiego i jaskrawego, jak kobiety o nieuczesanych włosach.”

            Historia przedstawiona jest podczas pierwszoosobowej narracji z punktu widzenia młodziutkiej żony pana de Wintera. Fakt, że przez całą książkę nie poznajemy jej imienia, mimo, że imię pierwszej żony mężczyzny jest powtarzane nadmiernie często, jest niesamowicie ciekawym i ważnym zabiegiem. Główna bohaterka jest nieśmiałą, cichą dziewczyną, która nie potrafi się odnaleźć w nowym świecie. Po powrocie do Manderley, służba, dzierżawcy i okoliczni sąsiedzi, oczekują że będzie się spełniała towarzysko, bezustannie porównując ją do Rebeki. Całe zadanie jest tym bardziej trudne, że zarządzająca domem gospodyni, Pani Danvers, jest bardzo wrogo nastawiona do nowobrzybyłej. Postaci Maxima de Wintera i jego młodej żony ewoluują w swoich zachowaniach i wzajemnych relacjach, wraz z biegiem wydarzeń i naświetlenia okoliczności śmierci Rebeki. Myślę, że narracja pierwszoosobowa bardzo się w tym przypadku sprawdziła.

    „Ale Frank nie przesiadywał dzień w dzień w buduarze, tak jak ja, i nie dotykał pióra, które ona trzymała w ręce. (..) Nie patrzył na kandelabry, na półkę nad kominkiem, na zegar, na wazon z kwiatami, na obrazy i nie myślał każdego dnia, że przedmioty te należały do niej, że ona je wybierała, że nie miały ze mną nic wspólnego.”

            Fabuła nie jest zbyt skomplikowana i naznaczona wieloma zwrotami akcji. Myślę, że powieść skupia się bardziej na bohaterach, budowaniu magicznej otoczki samego Manderley i zmienności postrzegania ludzkich uczuć. Opisy ogrodów, zatoki czy samego domu są tak piękne i magiczne, że zupełnie w nich zatonęłam. Muszę przyznać, że zakończenie urwało się jak dla mnie zbyt szybko, ale z drugiej strony, może w zamyśle miało pozwolić nam na bardziej otwartą interpretację. Jeśli lubicie bardziej klasyczne ujęcie powieści, nawet idące trochę w stronę gotycką / kostiumową, to nie powinniście się zawieźć. Ode mnie dostaje 7/10 :)
    Czytaj Więcej

     

            „Mexican Gothic” to książka, która znalazła się na mojej liście ‘do przeczytania’ jeszcze w opcji anglojęzycznej, z powodu dobrych ocen i zachęcającej fabuły. Kiedy zobaczyłam, że Wydawnictwo Kobiece zaproponowało polską wersję, natychmiast zamówiłam swój egzemplarz.


    „(..) kobiety muszą być lubiane, bo inaczej mają ciężko. Nielubiana kobieta to suka, a suka raczej niczego nie osiągnie: zamykają się przed nią wszystkie drzwi.”


            Noemi jest młodą, beztroską kobietą, która porzuca uroki dużego miasta na rzecz Wysokiego Dworu, będącego odizolowaną posiadłością u zbocza góry. Odwiedza kuzynkę, która niedawno wyszła za mąż i poprosiła o pomoc w bardzo dziwnym liście. Kiedy młoda kobieta dociera na miejsce, zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a mąż Cataliny, utrzymuje, że to tylko gruźlica i nie ma powodów do niepokoju. Jakie sekrety skrywa ta odcięta od świata rodzina i czy Noemi będzie w stanie pomóc kuzynce?


    „Małżeństwo nie mogło przypominać tych namiętnych romansów, o których czytywało się w książkach. Właściwie uważała je za kiepski interes. Mężczyźni byli tacy troskliwi i uprzejmi, kiedy zalecali się do kobiety, zapraszając ją na przyjęcia i przysyłając kwiaty, ale gdy ją poślubiali, kwiaty więdły.”


            Całość jest prowadzona w narracji trzecioosobowej, z punktu widzenia Noemi. Język jest prosty, a zarazem barwny, który sprawia, że całość czyta się szybko. Opisy dworu, jego wnętrz czy cmentarza wyłaniającego się z mlecznej mgły, są tajemnicze, estetyczne i pomagają umiejscowić akcję i bohaterów. Z powieści przebija estetyka filmów kostiumowych, ludzi wysokourodzonych i konwenansów, skontrastowana ze swobodą bohaterki. Noemi to bardzo silna postać, która została poniekąd wrzucona do paszczy lwa. Mąż kuzynki ma decydujące zdanie, a złapana w pułapkę kobieta, nie wie jak wyrwać Catalinę ze szponów tej dziwnej rodziny. Senior rodu, starsza kobieta, dwóch młodych mężczyzn i niewidzialna służba, to jedyni mieszkańcy Dworu, a zarazem postaci, które są bardziej widoczne i istotne dla fabuły. Pozostali bohaterowie służą chwilowemu rozluźnieniu, dopowiedzeniu fragmentów historii czy neutralnej wstawki. Mąż Cataliny, Virgil, to przystojny mężczyzna, a zarazem cwany typ i jak przypuszczała rodzina Noemi, zainteresowany jedynie pieniędzmi kuzynki. Brak prądu i zniszczone, zapleśniałe wnętrza wiekowego domostwa, mogłyby popierać ten wniosek. Natomiast jego młodszy kuzyn, Francis, bardzo spokojny, nieśmiały, ale zarazem ciepły człowiek, kompletnie kontrastuje z dziwną oschłością i wyrachowaniem pozostałych domowników. Każda postać się broni, ma swoje pięć minut, spójny charakter i szczególne cechy, co zasługuje na ogromny plus.


    „(..) tapeta była śliska jak naprężony mięsień, a podłoga pod stopami wilgotna i miękka. To była rana. Wielka rana, po której stąpała; ściany też były ranami. Tapeta obłaziła, odsłaniając przyprawiające o mdłości organy zamiast cegieł czy drewnianych desek. Żyły i tętnice zatkane tajemniczymi okrucieństwami.”


            Sposób narracji, powolne wprowadzenie i niesamowity klimat, sprawiały, że nie mogłam oderwać się od czytania. Sama fabuła była bardzo ciekawa i w drugiej połowie książki zdecydowanie przytłaczająca i mroczna. Porównanie do Lovecrafta, który głównie pracuje stwarzaniem klimatu, w moim odczuciu jak najbardziej trafne. Spójność postaci, historii i otoczki mrocznego dworu, spaja wszystko idealnie. Zakończenie jak najbardziej satysfakcjonujące, a bardzo przemyślana szata graficzna polskiego wydania dodaje jedynie uroku. Bardzo pozytywne zaskoczenie, książka stałą się moim ulubieńcem roku 2021 i z czystym sumieniem wystawiam 9/10.



    Czytaj Więcej

     


            Seria „Rock Chick” mimo wzlotów i upadków w dalszym ciągu przyciąga mnie przez osobę autorki. Styl Pani Ashley mi odpowiada, a historia z tego tomu miała potencjał żeby mieć nieco inny rozdźwięk.

    „Patrzył na mnie ciepło, łagodnie, z uśmiechem w oczach. Zrobiło mi się ciepło, łagodnie i też się uśmiechnęłam. Na szczęście wyłącznie w środku.”

            Mace jest jednym z detektywów w Nightingale Investigations. W jego przeszłości królują demony, związane z tragiczną śmiercią siostry, a w dodatku źli ludzie postanawiają zapolować na rockowe laski i ich partnerów. W ten cały bałagan uczuciowy wpada Stella, która jako była dziewczyna Mace’a, również znalazła się na celowniku. Czy kiedy wokalistka ‘The Gypsies’ zostanie postrzelona, dawne uczucia powrócą wraz z instynktem obrońcy naszego macho?

            Pytanie z poprzedniego akapitu oczywiście możecie uznać za retoryczne. Książki pani Ashley pisane w większości w pierwszej osobie czasu przeszłego, zawsze w pewnym sensie dążą do happy endu, z kilkoma problemami, kłótniami i strzelaninami po drodze. Ten tom różnił się delikatnie narracją, ponieważ otrzymaliśmy wstawki i sceny z udziałem pozostałych par, nie skupiając się jedynie na głównym wątku miłosnym. Wydaje mi się, że ten zabieg, włącznie z epilogiem z typu ‘pięć lat później’, miał w pewnym sensie podomykać niektóre wątki, a nawet być może zakończyć cykl (którego powstały kolejne trzy tomy). Postaci jest już taka mnogość, że wręcz ciężko je śledzić i tylko niektórzy charakterystyczni bohaterowie wybijają się na tle rodziców czy pobocznych przyjaciół głównego teamu. Lekko i swojsko w tym temacie i moje serduszko mknie ku Daisy, która idealnie wszystkich spina, ogarniając kawę i śniadanka w swoim zamku (tak, to uosobienie Dolly Parton w cekinach, mieszka w zamku!).

    „Powietrze w garderobie zrobiło się tak gęste, jakbyśmy oddychali zupą. Gęstą, z kawałkami marchewki i selera, którymi można by się zadławić.”

            Fabuła w tym tomie jest mniej wybuchowa, nie ma zbyt wielu porwań, a strzelaniny i trudne sytuacje, rozwiązują się szybko i bezinwazyjnie. Myślę, że z tego powodu autorka skupiła się na relacji Mace’a i Stelli. Jest to pierwsza para, która była już w związku do którego po roku wracają. Są rozterki, niepewność i strach przed zranieniem, czyli prawdziwe ludzkie uczucia. Ogólnie nie czytało się to źle, a nawet całkiem przyjemnie, no i sporo ciekawych kawałków muzycznych zostało wykorzystanych podczas koncertów bohaterki, co było małym plusikiem. Ogólnie całkiem przyzwoicie, ale skoro powoli domknęliśmy watki, sądzę, że jest to idealny moment na zakończenie serii. Wystawiam 7/10 i jako, że poznałam już historię wszystkich przystojniaków na których czekałam, czas na poszukiwanie nowej serii :)
    Czytaj Więcej
    Starsze
    Posty

    O mnie

    blog3

    Absolwentka biotechnologii medycznej, mieszkająca w Łodzi wraz z ukochanymi jeżynami. Interesują mnie książki, filmy, kosmetyki, świece i wiele innych rzeczy. Jeśli zostaniecie na dłużej, na pewno dowiecie się więcej :)

    Polub mnie na Facebooku

    Angelic

    Zobacz mnie na

    • Youtube
    • Instagram
    • Facebook
    • LubimyCzytać
    • Wattpad
    • Filmweb

    Tagi

    egzemplarz recenzencki romans Muza Kryminał thriller Obyczajówka fantastyka Wydawnictwo Akurat Psychoskok Wydawnictwo ZyskiSka erotyk literatura piękna Filia Wydawnictwo W.A.B. Novae Res Wydawnictwo Kobiece antologia humor młodzieżowe literatura współczesna Patronat Medialny Czarna Owca Prószyński i S-ka Sci-Fi akcja biografia horror Amber Czwarta Strona Mag Marginesy Rebis Uroboros Wydawnictwo Niezwykłe Wydawnictwo SQN groza poradnik produkty kosmetyczne Świat Książki Edipresse Fabryka Słów Feeria Genius Creations Książnica Powergraph Wydawnictwo Albatros Wydawnictwo Attyka Wydawnictwo Biblioteka Wydawnictwo Dolnośląskie Wydawnictwo Jaguar Wydawnictwo Literackie Wydawnictwo Lucky Wydawnictwo MG Wydawnictwo Między Słowami Wydawnictwo Mova Wydawnictwo Ridero Wydawnictwo Szósty Zmysł Znak Literanova Zwierciadło baśń dramat przygodówka reportaż saga rodzinna

    Książki, którym patronuję

    Najbardziej popularne

    • Moje uczulenie na hybrydy - co zrobiłam i czy ładne paznokcie są dla mnie już na zawsze zakazane?
    • „Czarownice z Manningtree” jako bardzo sugestywny obraz ludzkiej znieczulicy i okrucieństwa
    • „Tylko oddech” Magdaleny Knedler i rozliczenie z przeszłością
    youtube instagram facebook

    Created with by BeautyTemplates | Distributed By Gooyaabi Templates

    Back to top