Spojrzenie na klasyczną powieść gotycką czyli „Rebeka” od Daphne du Maurier

poniedziałek, grudnia 27, 2021

 

        Staram się w ostatnim czasie przeplatać utwory klasyczne z literaturą współczesną. Po niedawnej lekturze powieści gotyckiej, znowu miałam ochotę zanurzyć się w barwną historię utkaną wokół niezwykłego domu. Tak natrafiłam na „Rebekę” Daphne du Maurier.

        Młoda kobieta pracująca jako dama do towarzystwa starszej Amerykanki, spotyka w Monte Carlo wdowca, który po krótkiej znajomości proponuje jej małżeństwo. Jako żona Maxima de Wintera, wraca z mężem do znamienitej posiadłości Manderley, w której z każdego kąta wydaje się wyzierać wspomnienie i cień byłej żony mężczyzny, tytułowej Rebeki.

„Rozkwitłe róże mają w sobie coś pospolitego płytkiego i jaskrawego, jak kobiety o nieuczesanych włosach.”

        Historia przedstawiona jest podczas pierwszoosobowej narracji z punktu widzenia młodziutkiej żony pana de Wintera. Fakt, że przez całą książkę nie poznajemy jej imienia, mimo, że imię pierwszej żony mężczyzny jest powtarzane nadmiernie często, jest niesamowicie ciekawym i ważnym zabiegiem. Główna bohaterka jest nieśmiałą, cichą dziewczyną, która nie potrafi się odnaleźć w nowym świecie. Po powrocie do Manderley, służba, dzierżawcy i okoliczni sąsiedzi, oczekują że będzie się spełniała towarzysko, bezustannie porównując ją do Rebeki. Całe zadanie jest tym bardziej trudne, że zarządzająca domem gospodyni, Pani Danvers, jest bardzo wrogo nastawiona do nowobrzybyłej. Postaci Maxima de Wintera i jego młodej żony ewoluują w swoich zachowaniach i wzajemnych relacjach, wraz z biegiem wydarzeń i naświetlenia okoliczności śmierci Rebeki. Myślę, że narracja pierwszoosobowa bardzo się w tym przypadku sprawdziła.

„Ale Frank nie przesiadywał dzień w dzień w buduarze, tak jak ja, i nie dotykał pióra, które ona trzymała w ręce. (..) Nie patrzył na kandelabry, na półkę nad kominkiem, na zegar, na wazon z kwiatami, na obrazy i nie myślał każdego dnia, że przedmioty te należały do niej, że ona je wybierała, że nie miały ze mną nic wspólnego.”

        Fabuła nie jest zbyt skomplikowana i naznaczona wieloma zwrotami akcji. Myślę, że powieść skupia się bardziej na bohaterach, budowaniu magicznej otoczki samego Manderley i zmienności postrzegania ludzkich uczuć. Opisy ogrodów, zatoki czy samego domu są tak piękne i magiczne, że zupełnie w nich zatonęłam. Muszę przyznać, że zakończenie urwało się jak dla mnie zbyt szybko, ale z drugiej strony, może w zamyśle miało pozwolić nam na bardziej otwartą interpretację. Jeśli lubicie bardziej klasyczne ujęcie powieści, nawet idące trochę w stronę gotycką / kostiumową, to nie powinniście się zawieźć. Ode mnie dostaje 7/10 :)

Może polubisz też:

0 komentarze