Gitarowe brzmienia i niebezpieczeństwo, w szóstym tomie przygód 'Rock Chick'

czwartek, października 21, 2021

 


        Seria „Rock Chick” mimo wzlotów i upadków w dalszym ciągu przyciąga mnie przez osobę autorki. Styl Pani Ashley mi odpowiada, a historia z tego tomu miała potencjał żeby mieć nieco inny rozdźwięk.

„Patrzył na mnie ciepło, łagodnie, z uśmiechem w oczach. Zrobiło mi się ciepło, łagodnie i też się uśmiechnęłam. Na szczęście wyłącznie w środku.”

        Mace jest jednym z detektywów w Nightingale Investigations. W jego przeszłości królują demony, związane z tragiczną śmiercią siostry, a w dodatku źli ludzie postanawiają zapolować na rockowe laski i ich partnerów. W ten cały bałagan uczuciowy wpada Stella, która jako była dziewczyna Mace’a, również znalazła się na celowniku. Czy kiedy wokalistka ‘The Gypsies’ zostanie postrzelona, dawne uczucia powrócą wraz z instynktem obrońcy naszego macho?

        Pytanie z poprzedniego akapitu oczywiście możecie uznać za retoryczne. Książki pani Ashley pisane w większości w pierwszej osobie czasu przeszłego, zawsze w pewnym sensie dążą do happy endu, z kilkoma problemami, kłótniami i strzelaninami po drodze. Ten tom różnił się delikatnie narracją, ponieważ otrzymaliśmy wstawki i sceny z udziałem pozostałych par, nie skupiając się jedynie na głównym wątku miłosnym. Wydaje mi się, że ten zabieg, włącznie z epilogiem z typu ‘pięć lat później’, miał w pewnym sensie podomykać niektóre wątki, a nawet być może zakończyć cykl (którego powstały kolejne trzy tomy). Postaci jest już taka mnogość, że wręcz ciężko je śledzić i tylko niektórzy charakterystyczni bohaterowie wybijają się na tle rodziców czy pobocznych przyjaciół głównego teamu. Lekko i swojsko w tym temacie i moje serduszko mknie ku Daisy, która idealnie wszystkich spina, ogarniając kawę i śniadanka w swoim zamku (tak, to uosobienie Dolly Parton w cekinach, mieszka w zamku!).

„Powietrze w garderobie zrobiło się tak gęste, jakbyśmy oddychali zupą. Gęstą, z kawałkami marchewki i selera, którymi można by się zadławić.”

        Fabuła w tym tomie jest mniej wybuchowa, nie ma zbyt wielu porwań, a strzelaniny i trudne sytuacje, rozwiązują się szybko i bezinwazyjnie. Myślę, że z tego powodu autorka skupiła się na relacji Mace’a i Stelli. Jest to pierwsza para, która była już w związku do którego po roku wracają. Są rozterki, niepewność i strach przed zranieniem, czyli prawdziwe ludzkie uczucia. Ogólnie nie czytało się to źle, a nawet całkiem przyjemnie, no i sporo ciekawych kawałków muzycznych zostało wykorzystanych podczas koncertów bohaterki, co było małym plusikiem. Ogólnie całkiem przyzwoicie, ale skoro powoli domknęliśmy watki, sądzę, że jest to idealny moment na zakończenie serii. Wystawiam 7/10 i jako, że poznałam już historię wszystkich przystojniaków na których czekałam, czas na poszukiwanie nowej serii :)

Może polubisz też:

0 komentarze