„Pierwsze Słowo” Marty Kisiel czyli antologia w gronie fantastycznym

niedziela, stycznia 06, 2019


„Pierwsze słowo” to już czwarta książka Marty Kisiel, którą miałam okazję przeczytać. Okładka była wręcz przepiękna, a po niedawnej lekturze "Toni", byłam ciekawa co dalej przygotowała dla nas autorka. Pozostałe książki były strzałem w dziesiątkę, jednak tutaj coś mi zgrzytało. I przy tej okazji zaczęłam się zastanawiać, co musi w sobie zawierać tomik opowiadań, żeby przypaść mi do gustu.

Po pierwsze – opowiadania muszą mieć domknięcie. Nie może być tak, że dostajemy przedstawienie świata, powoli w niego wsiąkamy, zastanawiamy się co kryje się za rogiem, a potem ni stąd ni zowąd akcja zostaje jakby odcięta nożem. Czyżby kartki w drukarni się skleiły, albo edytor tekstu zastrajkował? I niestety w tomiku pani Marty są chyba ze trzy takie opowiadania, kiedy już wietrzymy dalszą akcję, coś ciekawego, a tu nagle okazuje się, że klops i ostatnia strona.

Po drugie – chyba nie znoszę się dołować i dostawać smutów, cóż poradzę, że lubię historie z happy endem i sporą dawką humoru. W tym tomiku natomiast mamy historie przygnębiające, dołujące, z nieprzyjemnymi bohaterami i sytuacjami. Oczywiście znajdują się w nim też opowiadania śmieszne, jednak przez ten gradient zauważyłam, że podobało mi się tak pół na pół, w kierunku tych zabawniejszych treści.

„- Dzisiaj ‘Roch to Roch’, a zanim się obejrzysz, będziesz mu czule piszczeć do uszka: ‘Och Rochu, bierz mnie po trochu…’.”

Jeśli chodzi o styl to mam wrażenie, że Pani Marta Kisiel ma w zanadrzu kilka ciekawych pomysłów na pisanie, co mi się podoba, jednak znacznie bardziej wolę ją w pełniejszych konstrukcjach. Niektóre tytuły opowiadań (całościowo jest ich 11), które przypadły mi do gustu, a mogą Was zachęcić to:

Rozmowa dyskwalifikacyjna
Dożywocie
Przeżycie Stanisława Kozika
Szaławiła

Autorka raczej stara się wprowadzać nowe treści i bohaterów, jednak znajdzie się miejsce dla jej uroczego, kichającego anioła czy zgliszczy tajemniczego domu, który posiadał gotycką wieżę. Nutka melancholii pozostała, jednak nie mogę wybaczyć braku choćby strofki o siostrach Bolesnych :) Jeśli lubicie kapkę fantastyki, styl autorki i opowiadania jako krótkie formy literackie to polecam, ale jeśli chcecie się zapoznać z czymś innym spod pióra Pani Marty to zerknijcie raczej w kierunku „Nomen Omen”. Ocena 6/10 wpada dla tej lektury i zastanawiam się, kto z Was chętnie się na nią skusi :)

Może polubisz też:

0 komentarze