„Biuro M” - Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński i humor w wydaniu romansowym

piątek, czerwca 15, 2018

"Pudełko z marzeniami" było pierwszą książką duetu Pani Witkiewicz i Pana Rogozińskiego, którą czytałam i opisywałam pod kątem propozycji książkowych na okres Świąt Bożego Narodzenia KLIKNIJ LINK. Biorąc do ręki "Biuro M", które jest już drugą odsłoną współpracy tego duetu, stwierdzam uroczyście, że dostałam jeszcze lepszy kawałek literatury, który nie raz wywołał uśmiech na moich ustach.

Barbara jest pierwszą z pary głównych bohaterów powieści.  Dziewczyna przeprowadza się do Miasteczka wraz z kotem Puszysławem, po trzeciej z rzędu, nieudanej historii miłosnej. Jej poprzedni partnerzy, wszyscy o dźwięcznym imieniu 'Michał', zostali poderwani przez tę samą zołzę, podającą się za przyjaciółkę bohaterki. Basia szukając pracy trafia do biura matrymonialnego, mimo, że kompletnie nie wierzy w miłość. Jednak kota trzeba nakarmić, a i zrobienie systemu komputerowego, dopasowującego pary, nie jest dla niej problemem, więc otrzymujemy wiele perypetii z udziałem naszej słodkiej, szarej myszki.
Naszym drugim, głównym bohaterem jest Jacek, skierowany do biura z urzędu pracy. Jegomość bardzo kochliwy, jednak również sympatyczny i przezabawny. Ta parka stanowi pierwszy plan dla plejady barwnych postaci, które zdecydowanie są największym atutem powieści. Bo jeśli biuro matrymonialne mieści się drzwi w drzwi ze sklepem zielarskim i wróżką, cóż może się nie udać? Kawka doprawiona ziółkami i okadzanie pomieszczeń, to mały pikuś, w porównaniu z akcjami iście z kryminału, odbywającymi się w restauracji "Nad świętym Ekspedytem". Wspomnienie postaci z poprzedniej książki, zdecydowanie wywołało kolejny uśmiech na mojej twarzy.
W tym miejscu zamieszczę Wam krótki fragment, na zachętę:

"Kiedy stanął przed drzwiami, miał ochotę się przeżegnać, choć wziąwszy pod uwagę, że ostatni raz był w kościele w czasie bierzmowania, raczej nie sądził, aby uchroniło go to przed złem. W końcu z Siłami Wyższymi trzeba mieć umowę długoterminową, a nie o dzieło."

Naprawdę nie wiem kiedy przeczytałam tą książkę. Była naładowana tak pozytywną energią i akcja odbywała się tak szybko i zwinnie, że przebrnęłam przez nią jak burza, prosząc o więcej. Język bardzo lekki, przystępny, a fakt, że rozdziały były niezbyt długie, zdecydowanie dobrze wpływał na odbiór powieści. Dobra zabawa i uśmiech gwarantowany. Jeśli autorzy mają jeszcze w planie tak owocne współprace i każda kolejna książka będzie jeszcze lepsza, to obawiam się, że w pewnym momencie, zabraknie mi 10-cio stopniowej skali. Polecam serdecznie i daję 8/10 :)

Może polubisz też:

4 komentarze