„Smocze kły” Michaela Crichtona – pośmiertny hołd dla autora

wtorek, czerwca 12, 2018

Pisząc opinię na temat książki "Smocze kły", warto się najpierw zatrzymać na postaci autora, który niestety zmarł na nowotwór, w roku 2008, mając jedynie 66 lat. Nie spodziewałam się, że jako wierna czytelniczka, będę mogła nasycić się jeszcze nową przygodą, spod jego pióra. Jednak dzięki niewątpliwemu wkładowi pracy żony i cichej obecności syna, możemy jeszcze raz zagłębić się w niesamowitym, ale też trudnym i wymagającym świecie, który stworzył dla nas autor.

Głównym bohaterem powieści okazuje się być dobrze sytuowany student, William Johnson, który z powodu niefortunnego zakładu, wyrusza na zachód, w poszukiwaniu prehistorycznych kości. Z początku podróżuje z profesorem Marshem, dołączając ostatecznie do ekipy, jego zaprzysiężonego wroga, profesora Cope'a. Przygody młodzieńca są niezwykle malownicze i nie pozbawione grozy wojny z Indianami, która była w pełnym rozkwicie pod koniec wieku dziewiętnastego.
Różnice pomiędzy wschodem i zachodem USA, w tamtym okresie, są wyraźnie zaznaczone, już na początku książki. Spokojni studenci, nie mający żadnych zmartwień, drżą na myśl o nieprzeniknionym, barbarzyńskim zachodzie, ujawniając kulturowy kontrast. Jedną z rzeczy, za którą zawsze podziwiałam Pana Crichtona, było właśnie idealne przygotowanie merytoryczne. Kiedy znajdujemy się w miasteczku z jego saloonami, rewolwerowcami i żądnymi wrażeń poszukiwaczami złota, charakter westernu wręcz emanuje z powieści. Nie brak również postaci historycznych, reprezentowanych przez naszych profesorów, którzy w istocie próbowali prześcigać się w odkryciach, okazując sobie jawną wrogość. 
Niewątpliwie nieprzeniknione prerie, kurz, duch niebezpieczeństwa i przygody, pcha akcję i nie pozwala się od niej oderwać. Książka nie jest powiązana z "Parkiem Jurajskim", który jest jednym z bardziej rozpoznawalnych utworów autora, jednak odkrywanie szczątków dinozaurów, o rozmiarach tak ogromnych, że przywodzą na myśl smoki, jest zdecydowanym smaczkiem, o którym warto wspomnieć.

Cała powieść zawiera się w 330 stronach, zapełnionych krótkimi rozdziałami, przeplatanymi fragmentami jakby 'wyrwanymi' z dziennika głównego bohatera, które dodawały charakteru i były bardzo ciekawym elementem koncepcji. Kilka zwrotów akcji, było bardzo udanych, a przemiana bohatera ze strachliwego chłopca w twardego mężczyzna, znamienna.
Serdecznie polecam jeśli lubicie westerny, Indian, przygodę i grzebanie w kościach, a moja ocena to 8/10 :)

Może polubisz też:

0 komentarze