Rozłóżmy złą i dobrą książkę na czynniki pierwsze
sobota, maja 05, 2018
Jak już można zorientować się po tytule, kwiecień okazał się być miesiącem literackich porażek, z wyłączeniem "Kronik Kota Podróżnika" >>KLIK<< i "Ślepego Archeologa" >>KLIK<<, opisanych w osobnych notkach.
I pewnie każdy z zagorzałych czytelników zadaje sobie czasem pytanie, co wyróżnia dobrą książkę od takiej, którą chętnie rzucilibyśmy w kąt, żeby jak najszybciej zapomnieć.
Ja podzielę się z Wami jedynie moją subiektywną opinią, bo ilu ludzi, tyle przemyśleń, ale kto wie, może częściowo się ze mną zgodzicie.
Jeśli chodzi o opakowanie i opis książki, to jest to miejsce gdzie zaczyna się zabawa. Ja wychodzę z założenia, że 'nie oceniaj książki po okładce' jest powiedzeniem jak najbardziej trafnym, bo piękna okładka może skrywać twór żałosny, a kiepska prawdziwe arcydzieło, więc nie ma sensu nad tym debatować.
Jednak jeśli chodzi o opis, sytuacja jest zgoła inna, ponieważ podnosząc tomiszcze z półki, odwracając w kierunku tych kilku podsumowujących zdań, mam nadzieję dostać taką kompilację informacji, która pomoże mi zrozumieć, czego mogę się spodziewać. No i tutaj już bywa mocno różnie i chyba będę zmuszona podać przykłady. W opisie książki "Złotko" C.J.Skuse, dostajemy takie określenia bohaterki jak 'sympatyczna babka' czy 'sfrustrowana Bridget'. Nic bardziej mylnego, ponieważ nasza bohaterka jest krwiożerczą psychopatką, która nienawidzi całego świata. Powiedzieć, że się zawiodłam, to jak nic nie powiedzieć. Straciłam bezpowrotnie cenne godziny z życia. No ale nic, przejdę do drugiego przykładu, czyli "Za zamkniętymi drzwiami" B.A.Paris, gdzie opis był bardziej tajemniczy i stonowany, pchając moje myśli ku nieszczęśliwemu małżeństwu, być może biciu głównej bohaterki i kontroli psychicznej, a dostałam o wiele więcej, przemyślanej pułapki psychologicznej i grozy. Brawa dla Wydawnictwa Albatros za tonowanie napięcia. I jak tu rozpoznać pułapkę w postaci opisu? Moje doświadczenia mówią, że się nie da i trzeba zanurzać się w lekturę z nadzieją, a gdy już to zrobimy, co dalej powinno nas przekonać?
Zdecydowanie bohater lub bohaterowie w liczbie mnogiej to jeden z ważniejszych elementów, na które zwracamy uwagę. I należałoby go polubić, żeby mu kibicować i śledzić jego przygody z zapartym tchem. I nie zrozumcie mnie źle, on nie musi być dobry i szlachetny, może być zły do szpiku kości i posiadać manię władzy, ale ma być spójny i jego decyzje uzasadnione charakterem postaci. Jeśli bohater raz idzie w lewo a raz w prawo, bo tak i już, to wkurza mnie to przeokrutnie i jest to najczęstszy zarzut, który kieruję w tym aspekcie, do czytanej książki. A jeśli tyran zmienia się w delikatnego baranka, to nie może wynikać z ułożenia planet, tylko z jakichś wydarzeń, które na niego wpłynęły. Miło byłoby mieć w zanadrzu jakieś przemyślenia postaci, bo czasami widzę że fabuła jest pchana przez bezwolną kukłę i ciężko się wtedy wciągnąć w wydarzenia.
No cóż, fabuła wchodzi na pierwszy plan, jak już bohater jest ogarniętym człowiekiem (marsjaninem czy ogrem, jakkolwiek). I ja osobiście lubię zwroty akcji, lubię przeplatanie zdarzeń i tzw. 'plot twisty', jeżeli oczywiście mają one sens. Bo jeśli autor podsyła jakieś zjawy, sny i inne dziwne rzeczy aby nas zmylić, a potem mówi psikus, wszystko było zmyślone i nie zgadłeś, to jest to co najmniej wkurzające. Jakby kazano nam gonić za tuzinem marchewek, a na końcu ścieżki mamy tylko zgniłą cebulę. No ale cóż, tak też się zdarza i jeśli kunszt pisarski, malownicze opisy i spójna postać, jakoś to scala, to jeszcze nie jest źle. Przy thrillerze czy kryminale, fajnie mieć wielotorową zagadkę, jednak przy romansie, raczej zaskoczeń nie otrzymamy (happy end być musi!), więc warto dopasować oczekiwania do danego gatunku literackiego. Uwierzcie mi, będzie wam lżej na serduszku, nie oczekując wybuchów i pościgów, w prostej obyczajówce.
I sam kunszt pisarski, jest kolejną rzeczą, która mocno przebija się na tle innych, spośród mojej skromnej listy. Zdarzyło mi się kilka razy w życiu, przeczytać dwie strony powieści i odłożyć ją na półkę, wiedząc że byłaby dla mnie nie do przełknięcia. Powieści new adult mnożą się jak grzyby po deszczu, ale sposób w jaki niektóre są napisane, pozostawia wiele do życzenia. Bohaterowie często robią głupoty, ale nie jest to główny problem. Dla mnie największym problemem są książki, w których 90% czasu występują dialogi. No nie, nie i jeszcze raz nie. Z czymś takim ja sobie po prostu nie radzę. I kiedy biorę książkę do ręki i pierwsze trzy strony zajmują dialogi i nie wiem nawet dobrze kto, z kim, gdzie rozmawia i jak te osoby wyglądają (i czy w ogóle są osobami), no to jest bardzo źle. Wydaje mi się, że przesadzenie w drugą stronę, gdzie w 90% występują opisy, też jest średnie i z tego względu nie polubiłam się z serią "Miecz Prawdy" Terrego Goodkinda, która dłużyła mi się okrutnie. Jednak z kolei "Wybrana" Naomi Novik, która też składała się głównie z opisów, weszła na status moich ulubionych książek bardzo szybko, więc cóż, chyba opisy muszą być lekkie, ciekawe i magiczne, żeby mnie przekonać. Tak naprawdę potrzebny jest chyba umiar, bo przeskok ze skrajności w skrajność, nigdy nie jest dobry.
Na koniec trzeba pomyśleć o zakończeniu, bo w sumie dobra książka, może zostać zepsuta w naszych oczach słabym zakończeniem. Czekamy z zapartym tchem na rozwiązanie zagadki, a dostajemy klops, czyli jakąś totalną głupotę, wszyscy umierają i niszczarka jest najlepszym miejscem dla naszego tomiszcza. No cóż, autor ma władze i może unieszczęśliwić swoich bohaterów, wbijając im nóż w serce, plecy, bądź każdy inny organ, jednak nasze serce też może krwawić i obniżyć ocenę o kilka gwiazdek. Wydaje mi się, że właśnie książka ze słabym zakończeniem, trafia w mojej głowie na kupkę z kiepskimi książkami, nawet jeśli podróż do tego zakończenia była niesamowita. Ale przecież nie możemy czytać od końca, żeby uniknąć rozczarowania, prawda?
Mój wniosek końcowy, Panie i Panowie, nie podniesie Was chyba na duchu, bo niestety jeszcze zdarzą się Wam książki kiepskie i książki świetne. Jak to mówią - nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. I żeby mieć własną opinię, trzeba najpierw przeczytać, bo nawet opinia 'większości', nie trafi zawsze w nasz gust.
Główny obrazek, który dziś wstawiłam, składa się z trzech książek, które są jednymi z nielicznych 'Ulubionych' pozycji na mojej półce i serdecznie je Wam polecam:
- "Siewca wiatru" Maja Lidia Kossakowska
- "Linia czasu" Michael Crichton
- "Wybrana" Naomi Novik
0 komentarze