„Ana” bohaterką elektryzującego thrillera prawniczego
wtorek, października 09, 2018
„Ana” Roberto Santiago to powieść wielowymiarowa, wielowątkowa, ale przede wszystkim dogłębnie przemyślana i przeprowadzona z niebywałą starannością i dbałością o szczegóły.
Kiedy czterdziestotrzyletnia Ana, prawniczka z niewielkiej kancelarii, zajmującej się odwołaniami od mandatów, dostaje telefon od brata, nie jest jeszcze w pełni świadoma, jak diametralnie zmieni się jej życie. Pragnąc pomóc Alemu, który zabił kierownika kasyna, bohaterka coraz głębiej wsiąka w świat hazardu i dużych pieniędzy, a decydując się na nierówną walkę z molochem, ryzykuje wszystkim, łącznie z własnym życiem.
Nie chciałabym zdradzać zbyt wiele z tej wielowymiarowej historii, która została znakomicie przeprowadzona. Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia samej Any, która w czasie przeszłym opowiada o kolejnych wątkach, nie pomijając własnych problemów i nie stroniąc od opisów niewłaściwych zachowań. Tu właśnie objawia się niesamowitość tej książki. Bohaterka uzależniona od leków, alkoholu i sypiająca z przygodnymi mężczyznami, nie wzbudza naszej sympatii ani na początku, ani przy bliższym poznaniu, jednak jej charakter i zachowanie, są przybliżone czytelnikowi w sposób, który pozwala przynajmniej częściowo ją zrozumieć. Ana wielokrotnie wpada w spiralę swojej bezczelności, braku zaufania i egocentryzmu, jednak niestrudzenie podnosi się po każdym ciosie, jak Rocky Balboa, na którego się wielokrotnie powołuje.
„Wiem, że duma to młodsza siostra egotyzmu i jeden z naszych największych wrogów, wiem to, bo nie jestem idiotką, a także dlatego, że wiele lat temu przeczytałam to zdanie w poradniku psychologicznym, który podarował mi mój ówczesny chłopak ze studiów, i wyryło mi się ono w pamięci. Wiem też jednak, że uczynienie naszych wrogów sojusznikami to najlepsza droga do zwycięstwa, a duma należy do nich dlatego, że czasem okazuje się przydatna, powiedziałabym, że wręcz niezbędna.”
Pozostałe postacie w oczach Any mogą być przerysowane, podejmować nieodpowiednie decyzje, jednak również są przedstawione dobrze, tak że potrafimy określić ich charakter, ułomności i siłę. Poboczne wątki, które odnoszą się do procesu o znęcanie nad żoną czy zatargi pomiędzy zdradzoną kobietą, a kochanką męża, również nadają pewnej dynamiki akcji i całej książce.
Muszę przyznać, że wątki z sali sądowej, dynamika obrad, działanie adwokatów, ławy przysięgłych i sędziów, było bardzo dobrze przybliżone i z ciekawością oczekiwałam na kolejne odsłony głównego procesu. Widać, że autor odrobił pracę domową, posługując się właściwym żargonem, stonowanym i niezbyt uciążliwym dla laika, za którego się uważam. Jedyna wada powieści to chyba jej grubość, bo 990 stron to rzeczywiście dosyć sporo, jednak warto zarwać noc, żeby wgryźć się w świat manipulacji hazardu i ludzi próbujących walczyć o sprawiedliwość. Serdecznie polecam i wystawiam zasłużone 9/10 :)
4 komentarze
1000 stron z zapartym tchem! :)
OdpowiedzUsuńA pełny szacunek należy się autorowi, który do tej pory pisał książki dla dzieci :)
UsuńTo co zrobić? Chyba trzeba się wybrać do księgarni... :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba złapać jakąś dobrą promocję :)
Usuń