Seria Rock Chick trafia na słabszą odsłonę pod postacią tomu „Idealny detektyw”

poniedziałek, kwietnia 05, 2021

 

        „Idealny detektyw” to kolejna odsłona serii Rock Chick od Kristen Ashley. Znowu będziemy mięli do czynienia z kobietą w tarapatach, która zostaje ocalona przez przystojniaka z agencji detektywistycznej. I wszystko to w tonie rockowych brzmień.

„Najlepszym sposobem na chronienie własnego serca jest powierzenie jego ochrony porządnemu facetowi, żeby się o nie troszczył.”

        Najlepsza przyjaciółka Avy ma kłopoty z mężem, który znęca się nad nią psychicznie i nie stroni od innych kobiet. Postanawia pomóc w znalezieniu na niego jak najwięcej dowodów do sprawy rozwodowej. Jej kroki zmierzają do Nightingae Investigations, gdzie planuje poprosić o pomoc Luke’a, w którym podkochiwała się od kiedy skończyła osiem lat. Jednak z pozoru proste przeszukanie domu zamienia się w strzelaninę i Luke już więcej nie pozwoli aby Ava przysporzyła sobie jakichś kłopotów.

„ciastka nie ważą dużo, dopóki są ciastkami. Ich waga zwiększa się znacząco, kiedy wchłaniają się w twój tyłek.”

        Narracja odbywa się w pierwszej osobie czasu przeszłego z punktu widzenia Avy. I jest to kolejny tom, w którym najchętniej wysłałabym główną bohaterkę do psychiatryka. Tym razem spotkamy się z ‘Dobrą’ i ‘Złą’ Avą, które po prostu siedzą głównej bohaterce na ramionach w formie aniołka i diabełka w seksownej bieliźnie i non stop podpowiadają co powinna zrobić i jak odczytywać sytuacje. Na serio, to było tak bardzo irytujące, że nie uwierzycie. Teksty w stylu „Dobra Ava wychyliła się nad moim ramieniem i rzuciła aureolą w Złą Avę” były na porządku dziennym. Nie znoszę tego typu wstawek, bo jeśli poznajemy wydarzenia z punktu widzenia bohaterki, to jak trudno napisać co ona teraz czuje, albo chociaż co jej się wydaje, że czuje? Zamiast tego, wyobrażając sobie te absurdalne sytuacje, po prostu co chwilę przewracałam oczami. Sama bohaterka to taka niczym niewyróżniająca się mimoza, która dosłownie pozwala Lukowi na decydowanie o wszystkim i udaje po drodze, że się na niego dąsa. Mamy trochę wspólnych historii z dzieciństwa, kiedy to macho-detektyw bronił Avę przed dzieciakami, które się nad nią znęcały, jeździł z nią na motorze czy pocieszał. Te fragmenty były akurat całkiem słodkie i przyjemne. Jeśli natomiast chodzi o obecną postać Luke’a, strasznie mnie wkurzał. Dość mocno czekałam na jego książkę, ponieważ widzieliśmy go w akcji z Jules i Roxi, podczas dosyć usilnych flirtów, niestety w tej odsłonie porażka. Kiedy Ava pojawiła się w jego życiu, natychmiast zerwał z obecną dziewczyną, a kiedy bohaterka wyszła na kolację z innym facetem, we wspaniały wprost sposób się do niej odezwał, ale przytoczę cytat aby nie być gołosłowną: „Zano może cię mieć dopiero wówczas, kiedy ja już z tobą skończę” – no szczyt romantyzmu, kobitki, bierta go! Przykuł ją też kajdankami do łóżka i zniknął na wiele godzin. Generalnie takie zachowanie nie jest w ogóle śmieszne. Trójkąt miłosny wnosi trochę dramatyzmu, ale chyba było to dla mnie za mało. Czułam monotonię i zmęczenie ciągle powtarzanymi wątkami. Trochę krócej by się zdało, żeby to tak nie zmęczyło!

„Co prawda w Biblii jest powiedziane, że oko za oko i tak dalej, ale także znajduje się tam wzmianka, że przebaczenie jest miłe Bogu. Nie ma to jak niezgodność przekazu.”

        Ogólnie fabuła brnie w podobnych kierunkach jak poprzednie tomy. Musi być jakieś porwanie, pościg, strzelanina, bo bez tego nie byłoby zabawy. Natomiast takie to było wymuszone i niezbyt emocjonujące. Chyba mi się to przejadło albo zwyczajnie problem tkwił w głównych bohaterach, których chemia tym razem nie przekonywała. Jeżeli lubicie miłosne zawirowania, pościgi, porwania i tego typu zawirowania fabuły, to z serii Rock Chick polecam tom drugi („Zmysłowy anioł stróż”) i trzeci („Od pierwszego wejrzenia”). Skoro część cztery i pięć nie do końca mi pasowały, no to szóstka to już musi być sztos, albo stracę wiarę w autorkę! Ostateczna ocena to 5,5/10 czyli niestety mogło być lepiej.

Może polubisz też:

0 komentarze