„Wróć do mnie” jako przesłodzona historia ludzi, którzy wiele przeszli

czwartek, marca 18, 2021

 


        „Wróć do mnie” Corinne Michaels to pierwsza część romantycznej serii o braciach Arrowood. Generalnie znałam autorkę wcześniej z ‘Consolation duet’, który polecam, więc chciałam zobaczyć czy kolejne powieści w jej wydaniu sprostają oczekiwaniom.

        Czterej bracia uciekli od okrutnych wydarzeń na rodzinnej farmie. Jednak po raz kolejny będą musieli stawić czoła traumie, kiedy okaże się, że ojciec ma dla nich szczególne plany. Aby przejąć majątek, każdy z nich musi przez pół roku mieszkać w rodzinnym domu. Connor jako najmłodszy brat, jako pierwszy przejmuje pałeczkę, aby doprowadzić do porządku zaniedbaną nieruchomość. Wspomnienia wracają i dziewczyna z którą spędził noc lata temu, okazuje się nie być snem ani ułudą. Ellie mieszka nieopodal, jest mężatką, zajmującą się domem i córeczką. Niestety jej mąż to agresywny typ, który lubi wypić i znęca się nad żoną. Jak potoczy się historia tej pary, która spotyka się po tak długim czasie w niesprzyjających okolicznościach?

„Ofiarą nie zostaje się na chwilę. To chodzi za człowiekiem w każdej sekundzie.”

        Książka jest pisana w pierwszej osobie, z punktu widzenia Connora i Ellie. Dowiadujemy się, że dziewczyna straciła rodziców w wypadku, co popchnęło ją do niefortunnego małżeństwa, podczas gdy Connor próbował uciec od ojca, poprzez wstąpienie do wojska. Historie Ellie i Connora mają sporo wspólnego. Ojciec Connora po śmierci żony zmienia się w potwora, znęcającego się nad synami, podobnie jak robi to mąż Ellie. Oboje przeszli traumę, z którą muszą sobie poradzić. Są to trudne doświadczenia, ale mimo wszystko nie wiem czy aż tak bardzo sympatyzowałam z bohaterami. Wydaje mi się, że książka była dość krótka i przez to ich charaktery nie miały możliwości rozwoju. Byli po prostu zbyt wycofani, ostrożni, a we wzajemnej relacji ułożeni i cukierkowi. Inne postacie pojawiały się na tak krótko, że chyba nawet nie warto o nich wspominać. 

„Dramatyzm dodaje realizmu. Życie jest pełne wzlotów i upadków. Bez bólu nie czulibyśmy szczęścia.”

        Całość jest dość typowym i przewidywalnym romansem. Jednak początek znajomości bohaterów nieco mi ciążył. Upojna noc, którą przeżyli, miała miejsce dzień przed ślubem bohaterki, co nie pozwoliło mi patrzeć na nią pozytywnie. Następnie pojawiła się Hadley, córka Ellie, o niebieskich oczach Arrowoodów, reszty domyślcie się sami. Sytuacja z przemocą szybko zakończyła się więzieniem małżonka, więc niewiele dreszczyku wyciągniemy z tego wątku. Na koniec mały plot twist, którego się nie spodziewałam, ale zakończony szybkim happy endem. Cóż, chyba za dużo tu było słodyczy, miłości od pierwszego wejrzenia i spijania sobie z dziubków, abym mogła mnie to wciągnąć. Dla niepoprawnych romantyczek, szukających odskoczni, będzie w sam raz. Ja osobiście wolę dreszczyk i zawiłości fabuły dlatego oceniam 6/10.

Może polubisz też:

0 komentarze