„Władcy czasu” mięsistym zakończeniem trylogii kryminalnej

piątek, marca 06, 2020


Co dobre, szybko się kończy. I tą powszechnie znaną „kliszą”, postanowiłam rozpocząć recenzję ostatniego tomu, składającego się na trylogię „Ciszy Białego Miasta”. Eva García Sáenz de Urturi znowu zdołała udowodnić, że kryminał nie musi być do końca schematyczny czy przewidywalny.

Unai stara się skupić na życiu rodzinnym i czerpać jak najwięcej szczęścia z obecności ukochanej córeczki, Deby. Jednak nad Vitorią znowu zbierają się czarne chmury. Śledztwo w sprawie zaginięcia dwóch nastolatek jeszcze się nie zakończyło, a już odnaleziono kolejne martwe ciało. Co ciekawe, mężczyzna został otruty substancją z kart popularnej powieści „Władcy czasu”, która przenosi czytelników do świata średniowiecznych intryg. Czy dojdzie do kolejnej zbrodni i czy tajemniczy autor bestselleru ma z tym jakiś związek?

„Nie chciałem być skurwielem, który robi jej krzywdę, który podczas kłótni atakuje ją poniżej pasa.
To byłoby zbyt proste. A ja nie lubiłem prostych rozwiązań.”

Książka jest podzielona na rozdziały, w których śledzimy obecną akcję oraz na fragmenty przedstawiające historię hrabiego Diaga Veli, rozgrywającą się na przełomie XII i XIII wieku. Ten sposób narracji, kiedy poznajemy dwie tak odległe historie i śledzimy bardzo różne wątki, był trafiony w punkt. Bardzo dobrze się to czytało i łapałam się na tym, że chciałam wracać do rozdziałów historycznych jak najszybciej. Co wcale nie oznacza, że współczesna akcja była nudna. Dostaliśmy rozterki rodzinne głównego bohatera, który nie wie gdzie zmierza jego życie i czy praca tak naprawdę go nie niszczy. Mamy kilka trupów i sporo emocji, kiedy to postacie, które są nam drogie, popadają w kłopoty. Jest to całkiem świeże podejście do tematu, bo widać, że autorka stara się wycisnąć jak najwięcej potencjału ze swoich rodzinnych okolic. Znowu powraca przeświadczenie, że chcemy przejść się tymi uliczkami i zatopić w charakterze i atmosferze miasta, które musi być przepiękne i posiada bogatą historię.

„Działania narcyzów są jak kamienie wrzucone do stawu. Wzbudzają fale, które rozchodzą się wokół i niszczą życie innym.”

Cała trylogia jest przemyślana i dopracowana. Wydaje mi się, że rzadko znajdziecie tyle architektury, kultury i historii na kartach książki, która jest przecież kryminałem. Ale tutaj oprócz malowniczej oprawy dostajemy jeszcze bardzo dobrą postać śledczego, którego losy z chęcią można śledzić, mamy sprytnych morderców i galerię postaci o przeróżnych charakterach. Zbrodnie nie są generycznymi aktami, a mają w sobie też pewną oryginalność, której często próżno szukać w podobnych utworach. No i okładki, zdecydowanie stylistyka i kolory przyjemne dla oka. Myślę, że będę wracać do tych książek, a Wam serdecznie polecam i oceniam na 8/10 :)

Może polubisz też:

0 komentarze