Powrót do świątecznego klimatu z Magdaleną Witkiewicz

wtorek, stycznia 07, 2020


Okres świąteczny właściwie przeminął, a ja odkładałam lekturę książki Magdaleny Witkiewicz z bliżej nieokreślonych powodów. Zazwyczaj listopad i grudzień to premiery tematyczne pełne choinek, bombek i przesłodzonego romansu. Trudno w tym gąszczu nowości wyłuskać coś wartego przeczytania i plecenia, książki z którą naprawdę miło spędzimy czas. No bo czym tu się kierować? Śliczną okładką? Raz tak zrobiłam, nie wypaliło. Znanym nazwiskiem autora? Kolejne pudło. A „Uwierz w Mikołaja” to był taki traf, który kilkakrotnie wpadł mi w oko na półkach u znajomych i postanowiłam spróbować.  Co najbardziej mnie w tym wszystkim zaskakuje - żałuję, że przekonałam się tak późno do tego świątecznego klimatu.

Fabuła historii toczy się przez kilka dni, poprzedzających Święta Bożego Narodzenia. Możemy spojrzeć na życie jakie prowadzą bohaterowie, którzy dzięki dziwnym zbiegom okoliczności, splotą swoje losy w ten magiczny czas. Agnieszka, która wyrusza na Kaszuby, martwiąc się o babcię, pozostawi światło dla zgubionego wędrowca i zupełnie nie spodziewa się, kto stanie przed jej drzwiami. Anna z córką Zosią, zmierzą się z trudnymi chwilami i życiowymi decyzjami, które zaważą na ich przyszłości i dadzą możliwość na wyrwanie się z trudnej sytuacji. Czy każdy odnajdzie odpowiedzi i szczęście w ten magiczny, wigilijny wieczór?

„Sabina Wojtczak myślała, że tym razem naprawdę trafi ją szlag. Za każdym razem tak myślała, ale gdzieś w podświadomości pamiętała słowa swojego świętej pamięci męża, że złego licho nie bierze.  A przynajmniej nie tak szybko.”

Narracja odbywa się w trzeciej osobie czasu przeszłego i przeskakuje pomiędzy poszczególnymi bohaterami. W tym miejscu chciałam podkreślić unikalne przedstawienie wątków i postaci. Dowiadujemy się o ich relacjach z dzieciństwa, charakterze, wyborach. Są autentyczni i dlatego łatwiej śledzi się ich poczynania. Nie mamy do czynienia jedynie z bogatym rodzeństwem, które wybiera się na Malediwy, ale też z kobietą, która próbuje ocalić córkę przed alkoholizmem i zepsuciem. Tak jak w życiu, nie wszystko jest tylko czarne czy białe, ale występują też stadia pomiędzy. Z książki przebija jednak ta nutka nadziei, że można wziąć los w swoje ręce i zawalczyć.

 „- Ja tam wybieram się do wnuczki – powiedziała z wyższością Sabina – Na święta. Jest taka podobna do mnie!
- Z charakteru czy wyglądu? – zapytał jak zawsze konkretny Jan.
- Z wyglądu! – Sabina rozpromieniła się wyraźnie.
- Biedna… - Irenka znad robótki pokręciła głową.
- I z charakteru! – krzyknęła oburzona Sabina.
- Naprawdę biedna – wyrwało się mimochodem i przez zupełny przypadek babci Helence.”

Jak łatwo zauważyć w dwóch powyższych fragmentach, cały wątek poprowadzony w domu seniora „Happy End”, niezmiernie mnie bawił. Naprawdę w takiej książce potrzeba humoru i mocno ubolewam, że większość utworów pani Witkiewicz znam jedynie z duetów z innymi autorami, bo jest to kobieta nadzwyczajna, która zdecydowanie trafia z humorem w mój gust. Tego typu książki, o konkretnym jakby na to nie patrzeć, targecie, powinny  poruszać tematy ważne, na czasie, warte dyskusji, ale z drugiej strony też pozwolić na relaks i odprężenie. Tutaj znalazłam wszystko w jednym i dlatego serdecznie ją Wam polecam, wystawiam 9/10 i umieszczam na półce ulubionych :)

Może polubisz też:

0 komentarze