Celtyckie rytuały śmierci, w kontynuacji hiszpańskiej trylogii kryminalnej

poniedziałek, grudnia 02, 2019


„Rytuały wody” to kontynuacja hiszpańskiej trylogii kryminalnej, której autorka w specyficzny sposób łączy elementy historii, sztuki oraz architektury i kultury, żeby zgrabnie umieścić w tej scenerii kilka trupów, częściowo przełamując, a trochę brnąc w schematy.

Fabuła powieści jest skupiona wokół śledztwa, którego motywem przewodnim są celtyckie rytuały wody, związane z kultem płodności. Ofiary dotyka potrójna śmierć, która wykorzystuje powieszenie, utopienie i spalenie. Śledczy i profiler, znany okolicznej ludności jako Kraken będzie się musiał w tym dochodzeniu zmierzyć z własnymi demonami i poszukać mordercy dziewczyny, którą znał przed laty i jej nienarodzonego dziecka.

„Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje.”

Narracja jest prowadzona w dwojaki sposób. Kiedy mamy do czynienia z wydarzeniami z punktu widzenia głównego bohatera, są nam one przedstawione w pierwszej osobie czasu przeszłego, natomiast pozostała narracja i sceny z przeszłości w trzeciej osobie. Zauważyłam też kilka prób zburzenia czwartej ściany i bezpośredniego zwracania się do czytelnika, co w kryminale nie jest zbyt pożądane, a przez to spójność z pierwszym tomem trochę na tym traci.

No i niestety, przychodzi czas na narzekanie, ponieważ byłam zachwycona oprawą pierwszego tomu, malowniczością uliczek, obrzędów, perełek architektury i opisów, które powoływały te wspaniałości do życia. Drugi tom ma wprawdzie nawiązanie do celtyckich rytuałów, jednak tło historyczne czy architektoniczne niknie na stronach kryminału, który mocno skręca w stronę klasyków gatunku. Skupiamy się na trudnym życiu osobistym Unaia, który po postrzale stracił możliwość mówienia, a jego związek z Albą (przełożoną, o skomplikowanej sytuacji osobistej), staje pod dużym znakiem zapytania. Dostajemy syndrom samotnego, skrzywdzonego śledczego, w otoczeniu którego ciągle ktoś ginie (na trzeci tom zabraknie już ludzi, których można mu ukatrupić). To wszystko wydaje się poczytywać na minus w porównaniu z tomem pierwszym, natomiast jako kryminał sam w sobie,  broni się całkiem nieźle i sądzę, że książka zasługuje na wyróżnienia w kanwie gatunku. Bohaterowie są zarysowani poprawnie, chociaż nie mamy aż tak głębokiego spojrzenia w ich charaktery i trochę za mało mi było rudej, oryginalnej Inspektor Estibaliz.

„Pomyślałem: skończę z tym, raz na zawsze, jako wnuk swojego dziadka, zawrę pakt z bogiem, który pierwszy mnie wysłucha, i z tym skończę. Nikt więcej nie umrze.
Niewiele brakowało, a wszystkie cmentarne posągi, słuchając tych butnych deklaracji, umarłyby ze śmiechu.”

Jeśli chodzi o zagadkę to raczej nie można jej nic zarzucić, podobnie jak zarysowi przeszłości. Mimo wszystko jednak, w głowie układał mi się od początku pewien obraz, który mniej lub bardziej okazał się strzałem w dziesiątkę. Kryminał gruby, jednak czytało się go lekko i przyjemnie. Sposób narracji autorki pozwala na szybkie śledzenie akcji, w której nie sposób się pogubić.
Podsumowując: podobało mi się, wystawiam 7/10 i polecam, z zaznaczeniem, że koniecznie muszę sięgnąć po kolejny tom :)

Może polubisz też:

3 komentarze