Człowiek za burtą, w wielowątkowym thrillerze Leszka Hermana

środa, października 30, 2019


„Sieci Widma” to powieść, która zachęciła mnie obietnicą charakterystycznego, dusznego klimatu, zamknięcia i grupy nieznajomych, którzy złączeni splotem niespodziewanych wypadków, będą mięli duży wpływ na wzajemne losy.

Prom płynący ze Świnoujścia do Ystad, jest to statek zdolny pomieścić setki pasażerów, wyposażony w najnowocześniejsze systemy stabilizacji, łodzie ratunkowe, ale również mający znakomite zaplecze rozrywkowe. Wszystko to ma zadanie zapewnić bezpieczną i udaną podróż pasażerom, pragnącym wykorzystać uroki morskiej bryzy i bezpiecznej przygody. Kiedy nasi bohaterowie, poczynając od starszego małżeństwa, a na rezolutnym chłopcu kończąc, wsiadają na pokład, nie wiedzą jeszcze, że noc na promie może się okazać niezapomniana w najmniej pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Narracja powieści prowadzona jest w dwóch liniach czasowych, podczas zajmującego lwią cześć akcji rejsu, oraz na lądzie, na tydzień przed zaskakującymi wydarzeniami. Jeśli miałabym ocenić tempo czytania, tworzenie zdań, całokształt typowo kunsztowy, to zdecydowanie widzę tu dużo pozytywów. Autor niesamowicie się przygotował, na każdym kroku posługuje się oficjalnymi terminami, które wielokrotnie są wyjaśniane w przypisach. Z początku nie mogłam wciągnąć się w akcję, ponieważ musieliśmy przejść przez fazę wprowadzenia i zapoznania się ze wszystkimi postaciami, których jest tu wiele, jednak gdy sytuacja się zagęściła, byłam mocno ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie i ile ofiar kryminalnych zostanie nam zaserwowane tym razem.

„Dolna ładownia, wypełniona po burty ciasno poupychanymi ciężarówkami, była pogrążona w ciszy. Ale w tej ciszy nie brakowało czających się w ciemnych kątach dźwięków – pisków, skrobania albo chrobotania, które brzmiało jakby wydawały je myszy uganiające się w lochach jakiegoś starego zamczyska. Gdzieś z trzewi statku dochodził miarowy pomruk czterech ogromnych silników wysokoprężnych, który brzmiał niczym oddech smoka ukrywającego się w jaskini pod pokładem.”

Bohaterowie są bardzo zróżnicowani, niektórych jest więcej, niektórych mniej, jedni wzbudzają sympatie, inni antypatię. Mimo wszystko Pani Anna, starsza niewiasta, będąca pedagogiem i przyrównana na łamach powieści w żartobliwym kontekście do panny Marple, zaskarbiła sobie najwięcej względów w moim odczuciu. Jest to osoba ciepła, wścibska, dociekliwa, sprawiedliwa, uparta i mogłabym wymieniać dalej, ale na tym poprzestanę, bo ten jeden przykład dobrze wam odda spójność utworzonych postaci, które mają swój charakter.

„Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic…
Jakie nic? Aleks przypomniała sobie wiersz Pawlickiej-Jasnorzewskiej i na moment ogarnęła ją złość. Nie jest ani bledsza, ani bardziej milcząca. Jest coraz bardziej wściekła.”

Myślę, że zakończenie pozostawia lekki niedosyt, bo mimo, że na przestrzeni sześciuset stron udało się autorowi pozornie podomykać wszystkie wątki, to chyba spodziewałam się większego efektu ‘wow’ od wszechobecnej zagadki. Miało mnie to zwalić z krzesła, a usiedziałam. Decydując się na lekturę, nastawcie się raczej na thriller, niedopowiedzenia, niż na hektolitry krwi, bo ich nie uświadczycie. Podsumowując, polecam jeśli lubicie zamknięte przestrzenie i historie z zagadką w tle, w pewnym sensie powielające ramy, w których działała Agatha Christie. Jej już niestety nie odzyskamy, ale chwalebnych naśladowców nigdy za wielu. Wystawiam 7/10 :)

Może polubisz też:

2 komentarze

  1. Witaj
    Przywędrowałam do Ciebie z "Lubimy czytać", gdzie dałaś plusa moim recenzjom książek.
    Twój opis zachęca do przeczytania.
    Ja ostatnio raczej słucham, niż czytam.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na swojego bloga:)
    http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Wydaje mi się, że każdy musi znaleźć swój kawałek literatury, który go pociąga. Jednak cieszę się, że cię zainteresowałam :) Pozdrawiam

      Usuń