„Miełeś tam nie wracać” więc dlaczego wrócił?

poniedziałek, czerwca 24, 2019


Kiedy czytam streszczenie nowej książki, zazwyczaj praktycznie całą uwagę skupiam na fabule, gatunku literackim i okładce. Ilość stron zazwyczaj umyka w tym rozrachunku, więc kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki „Miałeś tam nie wracać” Wojciecha Wójcika, poczułam lekkie przerażenie. Sześćset stron z hakiem w małej czcionce, zwiastuje całkiem rozległe tomiszcze i kilka ładnych godzin czytania.

Hajnówka to niewielka miejscowość na Podlasiu, którą wstrząsa informacja o śmierci Krzysztofa, młodego funkcjonariusza straży granicznej. Na jego pogrzeb przyjeżdża Adam, przyjaciel z liceum, który od trzynastu lat mieszka w Warszawie. Mężczyzna nie spodziewa się, że policja zechce go przesłuchać pod kątem telefonów, które zmarły kierował do niego przed śmiercią. Cała sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy Adam odnajduje zdjęcie zaginionej przed laty dziewczyny, która miała rzekomo popełnić samobójstwo. Czy zakochany Krzysiek natrafił na jakieś ślady, które doprowadziły do jego śmierci? Adam coraz bardziej wsiąka w śledztwo, w które jego rodzina wydaje się być jakoś zamieszana. Na jakie kłamstwa natknie się po drodze i co uda mu się odkryć?


Książka jest pisana w pierwszej osobie czasu przeszłego, więc wszystkie wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Adama. Jest to bohater co najmniej specyficzny. Nie mogę powiedzieć, że go polubiłam, raczej byłam ciekawa śledztwa i śladów, którymi z takim zapałem podążał. Muszę ponadto stwierdzić, że jedna rzecz zdecydowanie się w nim gryzła. Czasem szybko powiązywał fakty, ale momentami miał jakby zaćmienia umysłu i ogarnianie prostych poszlak było ponad jego siły. Zgoda, z zawodu był handlowcem, ale kaca miał jedynie raz. Niestety wątek jego i żony Joanny, podobał mi się najmniej i jakoś tracił na prawdziwości, ale na szczęście zajmował znikomy ułamek akcji. Inne postaci, a był ich cały ogrom, uwierzcie mi, do tego stopnia, że miałabym problem z ich wymienieniem, nie były pokazane aż tak dokładnie, aby można im było przypisać sympatię. Raczej każdy miał coś za uszami i łatwiej było kogoś potępić w szybkim trybie.

„W drugiej połowie czerwca wiosna stopniowo przechodzi w lato. Soczysta zieleń ustępuje miejsca bardziej stonowanym kolorom, a kłosy zbóż żółkną niczym jesienne liście. Także zapach staje się inny. Odurzającą woń zastępuje zapach bardziej wyrafinowany, gorętszy… Bardziej wytrawny.”

Wzajemne powiązania, relacje i wątki w tej książce, stanowią tak szeroką i rozległą siatkę, że z miejsca jej objętość, przestaje tak bardzo dziwić. Czy można ją było trochę skompresować? Na pewno, jednak widać, że autor musiał włożyć dużo pracy, pomysłu i planowania w każdą kolejną stronę. Z pewnością daję mu za to duży plus. Spory minus jednak ląduje w kierunku swoistej niesprawiedliwości. Niektóre osoby powinny w moim przekonaniu ponieść jakąś karę, a mam wrażenie, że za swoje uczynki odpowiedzą dopiero po śmierci. Mamy tu przytłaczające sytuacje i słodko-gorzkie przesłania. Zdrady w małżeństwie, handel ludźmi czy łapówki to jedynie zarysowanie powierzchni i problematyki wykorzystanej przez autora. Kilka elementów układanki odgadłam z wyprzedzeniem, ale ilość zwrotów akcji nie pozwoliła na przewidywalność. Próbowałam, lecz poległam, a w thrillerach to zawsze jest rzecz najbardziej satysfakcjonująca. Tak naprawdę nie do końca chcę dogonić króliczka.

Polecam dla osób, które lubią rozległe śledztwa, tajemnice, łączenie wątków, rodzinne dramaty. Wszystko to tutaj znajdziecie, opakowane w całkiem przyjemny sposób, co chciałam podkreślić przytoczonym cytatem. Jeśli nie odstrasza Was objętość, sięgnijcie po powieść Pana Wójcika. Ja nie żałuję, że to zrobiłam i wystawiam solidne 7/10.

Może polubisz też:

0 komentarze