„Wymarzony mężczyzna” na harleyu i z masą tatuaży? – recenzja książki Kristen Ashley

niedziela, czerwca 30, 2019


„Wymarzony mężczyzna” to kolejny tom serii romansów spod pióra Kristen Ashley. Jednak każda z tych książek jest osobną historią, więc nie trzeba ich czytać w kolejności.

Tym razem autorka zabrała nas do świata skór, monocyklów i wytatuowanych przystojniaków. Tyra szuka mężczyzny ze snów. Nie zadowoli się nikim innym. Kiedy wzrokiem odnajduje Tacka, wydaje jej się, że to facet idealny, a po wypiciu sporej ilości tequili i upojnej nocy, właściwie jest już po uszy zakochana. Czar jednak pryska, kiedy zostaje wykopana z łóżka, a w poniedziałek musi się stawić przed rzeczonym przystojniakiem, który tym razem przejmuje rolę jej szefa. Co wyjdzie ze spotkania tych wybuchowych charakterów?

Powiem szczerze, że książkę czytało się szybko, ale mam wrażenie, że autorka ma po prostu taki lekki styl. Łatwe zdania, przyjemna otoczka, wybuchowe kłótnie bohaterów. Większość tekstu jest napisana w pierwszej osobie czasu przeszłego, a drobne fragmenty w trzeciej osobie. To właściwie podsumowuje temat narracji, jednak czy polubiłam bohaterów? W pewnym sensie tak, ale mimo wszystko Tack był chyba dla mnie zbyt hardcorowy. Nie mogłam do niego po cichu wzdychać, bo kozia bródka, masa tatuaży i harley davidson, nie są zazwyczaj rzeczami, które mogą mnie przyciągnąć. Była żona, wszędzie sypiąca przekleństwami i dwójka prawie dorosłych dzieci to też pewien bagaż. I wiem, że to mówię, przekonuję sama siebie, ale chyba po prostu nie podobało mi się, że bohaterka tak łatwo odpuściła facetowi, który ją ‘nieładnie’ potraktował. Romantyczne historie zazwyczaj się tak nie zaczynają, ale z drugiej strony to bardzo dobrze, że możemy ugryźć coś troszkę innego, bardziej hmmm, nieoczywistego.

„- Zobaczysz, wszystko będzie z nami w porządku (…)
- A jeśli…
- Nawet jeśli nie, to przynajmniej będziemy razem. Wtedy w pewnym sensie i tak wszystko będzie w porządku.”

Wątki wokół naszej pary oscylują pomiędzy wzajemnym przekomarzaniem, poznawaniem świata motocyklowej hordy, w której króluje braterstwo, ale też porachunkami z rosyjską mafią. Nie chcę zbytnio zdradzać, jednak tej akcji nie ma aż tak wiele, raczej jest ona w tle i stonowana, podobnie jak w poprzednim tomie, który czytałam. No i wreszcie sceny zbliżeń. Powiedzieć, że są częstsze i ostrzejsze, to jak nic nie powiedzieć, ale ma na to chyba wpływ sam główny bohater. Słownictwa niewyszukanego nam nie oszczędzono, ale znowu, może to i dobrze.

Komu polecam? Dziewczynom, które lubią badboyów przez duże B, trochę wulgarności i nieoczywistych rozwiązań. Szczerość głównej pary była niewymuszona i niewymuskana, a to chyba rzadkość. Tej części dam 6,5/10, a cały czas w głowie kiełkuje mi myśl, że muszę się skusić na pierwsze dwa tomy :)

Może polubisz też:

0 komentarze