„Krwawa pomarańcza” - luźną obroną bohaterki upadłej

wtorek, kwietnia 16, 2019


Lubię minimalistyczne okładki, zagadkę i dreszczyk. Właśnie tego spodziewałam się, kiedy przed premierą, „Krwawa pomarańcza” przyciągnęła mój wzrok. Opis był minimalistyczny, ale czasem nie potrzeba wiele, żeby zachęcić czytelnika.

Alison jest prawniczką, która zajmuje się obroną oskarżonych. Na horyzoncie pojawia się nowa sprawa o morderstwo. Kobieta najwyraźniej zadźgała męża i wyparła to wydarzenie z pamięci, znaleziona w kałuży krwi przez gosposię. Jednak pani adwokat ma własne problemy i rodzina stworzona z mężem i córką, wydaje się sielankowa jedynie na zdjęciu. Do wszystkiego dochodzą też niepokojące anonimy. Jak bohaterka poradzi sobie z piętrzącymi się problemami?

Powiem szczerze, że pierwszym i największym zgrzytem całej historii jest sposób narracji. Jestem w stanie zrozumieć pisanie w pierwszej osobie, które występuje coraz częściej i sięga po nie wielu autorów. Jednak czasu teraźniejszego nie potrafię zdzierżyć, bo jak można go odczytać? Czy bohaterka pisząc, ‘siadam i patrzę tępo w okno’ ma na myśli, że skrobnęła w notesiku notkę o obecnym stanie duchowym czy raczej siedzimy w jej głowie jako dziwny cień jej podświadomości? No nie jest to dobry sposób i ciężko uniknąć nagłych zmian w konstrukcji zdań, co też wymaga sporo wysiłku od tłumacza i zazwyczaj nie trybi do końca. Czas przeszły jest spójny, odpowiedni do narracji i chyba nic w moim odczuciu tego nie zmieni. Druga irytująca rzecz to główna bohaterka, która jest płytka, nieodpowiedzialna, nadużywa alkoholu i nie dba ani o męża, ani o córkę. Nie można się z nią utożsamiać ani jej polubić, no chyba że jest się alkoholiczką, widzącą jedynie czubek własnego nosa. Alison tylko w pracy jest w stanie pośrednio skupić się na swoich zadaniach. Jednak jej wybory, słabości i ułomności, były opisane w sposób wiarygodny i dobrze się to czytało. Jak to mówią, zostałam kupiona i to mi się chyba spodobało. Postaci drugoplanowe też były spójne i nie mam ku nim żadnych zastrzeżeń. Przecież nie każda książka musi pokazywać przykładną panią domu, matkę, żonę i kochankę, która dobrze zarabia i spełnia się zawodowo. No bo poza prozą science fiction, nikt chyba nie chce czytać o cyborgach.

„- Jak to leci? Nigdy nie zadawaj pytań, na które nie znasz odpowiedzi. Stare, ale jare.
- Albo na które nie chcesz znać odpowiedzi.
- Właśnie.”

Wątek kryminalnego śledztwa jest mocno okrojony i stanowi jedynie tło dla relacji życiowej Pani Mecenas. Jego rozwiązanie nie było dla mnie zaskoczeniem, jednak sama postać Alison, dziwne sytuacje w jakich się znajdowała czy niepokojące smsy, były tą wisienką na torcie. W tym kierunku szukałam zagadki i miałam kilka teorii, które nie do końca się sprawdziły. Natomiast na pewno podtrzymywały zainteresowanie i sprawiły, że książkę czytało się szybko. Zakończenie mnie usatysfakcjonowało i sprawiło, że mogę Wam ją polecić. Jeśli lubicie thrillery i przeżyjecie narrację w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, to uważam, że warto. Moim zdaniem 6,5 / 10 to ocena jak najbardziej zasłużona.

Może polubisz też:

0 komentarze