„Dzisiaj należy do mnie” skalistą drogą ku szczęściu i radości życia

poniedziałek, kwietnia 22, 2019


„Dzisiaj należy do mnie” to książka, która zaskoczyła mnie na wielu płaszczyznach. Nie spodziewałam się, że prosta z pozoru historia, może się okazać tak wielowymiarową ścieżką do miłości, szczęścia i zrozumienia.

Kama jest rezolutną kobietą, siostrą, córką, a w trakcie swojego życia przejmuje wiele innych ról. Jednak każdy z etapów jej codzienności, jest naznaczony pewnością, że posiada starą duszę. Codzienne zmartwienia, problemy, zawirowania, nie wydają się aż tak nieznośne, kiedy w snach okazuje się, że jej poprzednie wcielenia również zmagały się z przeciwnościami. Brzemię można udźwignąć, kiedy porównamy się z kobietą, zamkniętą w lochu i niesłusznie oskarżoną o czary. Jeśli jednak ta kobieta się nie poddaje, jak wielkie zmartwienia może nam stawiać obecny świat? Czy są to przeszkody nie do przejścia?

Historia jest opowiedziana w pierwszej osobie czasu przeszłego i zaczyna się już w dzieciństwie Kamy, która wspomina nawet o swojej przedszkolnej miłości, późniejszych zauroczeniach i wczesnych wyborach. Kiedy bohaterka wkracza w dorosłe życie, wydawać by się mogło, że jest poukładana i takiej osobie wszystko się udaje. Jednak nie do końca tak to wygląda. Bohaterka stara się podejmować własne decyzje i przeć do przodu, mimo wielu zakrętów, które na nią czekają. Jej postać jest bardzo dobrze zarysowana i wiarygodna. Wydaje mi się, że w wielu sytuacjach mogłabym zareagować podobnie, co dodaje prawdziwości wydarzeniom o których czytamy. Natomiast historie poprzednich wcieleń Kamy są równie ciekawe i wprowadzone w odpowiednich momentach pokazują, że każdy w życiu napotyka przeciwności, jednak nie należy tracić nadziei, a walczyć dalej.

„Życie nauczyło mnie już, żeby cenić to, co mam, a nie zamartwiać się tym, czego mi brak. Albo może tak mi się tylko wydaje, bo za każdym razem muszę sobie o tym przypominać.”

Całość od początku czyta się niesamowicie szybko i nawet się nie zorientowałam, kiedy śmignęło te czterysta osiemdziesiąt stron. To ogromny plus, bo lekkość w narracji i odpowiednia doza niewymuszonego humoru, balansowała przebieg negatywnych wydarzeń w książce. Jest to historia o cieszeniu się życiem, akceptacji i nauki własnego szczęścia. Z tego też powodu, aż nie wiedziałam które cytaty dla Was wysupłać, było ich po prostu tak wiele.

„ (…) ileż to obietnic i zapewnień słyszymy podczas naszego życia. Ciągle ktoś nam coś obiecuje – że spełni nasze marzenia, ze nas nigdy nie zawiedzie albo że nie opuści nas aż do śmierci… Zdarza się, że obiecujący kłamią już na starcie, ale najczęściej naprawdę mają dobre chęci. A że w obydwu tych przypadkach kończy się podobnie… Zmieniamy się, wspólne drogi się rozchodzą, stare obietnice wygasają, a nowe… składamy już komuś innemu. Wierząc oczywiście, że ich dotrzymamy.”

Piękna okładka zawiera w tym przypadku wartościową i ciekawą treść. Naprawdę się wciągnęłam i polecam Wam tę historię z wiarą, że uda Wam się z niej wyciągnąć własne wnioski i przydatną naukę. Moja ocena to 8/10:)

Może polubisz też:

2 komentarze

  1. Jestem w trakcie czytania :)
    Pozdrawiam, Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń