„Otchłań sumienia” Sabiny Ogrodnik jako studium psychologiczne w otoczce z kina akcji

środa, lutego 27, 2019


Zakończyłam lekturę „Otchłani sumienia” już dobrą chwilę temu, ale książka pozostawiła po sobie taką nieprzyjemną mgiełkę w mojej głowie, przez którą trudno mi zacząć formułowanie składnej opinii.

Emilia jest studentką medycyny, która nie miała łatwego życia.  Wychowuje ją babcia, ponieważ rodzice zginęli na jednej z misji, gdzie w odległych zakątkach świata pomagali potrzebującym. Niestety pewnego dnia jej życie wywraca się o 180 stopni. Jako kelnerka, zostaje po godzinach, aby obsłużyć grupę groźnych mężczyzn i bezwiednie bierze udział w strzelaninie, stając się zarówno naocznym świadkiem, jak też osobą, która wysłuchała ostatnich słów, poprzedzających śmierć leciwego mafioza. Obie walczące frakcje chcąc ją dopaść, jednak udaje się to Michałowi Krauze, który za wszelką cenę chce pomścić śmierć ojca i młodszego brata.

Narracja w książce odbywa się w trzeciej osobie i mam wrażenie, że momentami mamy do czynienia z czasem teraźniejszym, a czasami z przeszłym. Autorka położyła bardzo duży nacisk na wewnętrzne przeżycia bohaterów, ich historię i psychologiczny aspekt właściwie każdej decyzji. Jest to dobry zabieg, ponieważ lepiej pozwala wgryźć się w historię, ale z drugiej strony czasem odruchy głównych postaci wydawały mi się nie do końca konsekwentne i przemyślane, a jako, że miałam na tacy mniej lub bardziej odpowiednie wytłumaczenie, zdarzało mi się skrzywić i pozostać nieprzekonaną. Książka serwuje nam bardzo wiele zwrotów akcji i nawet jeśli domyśliłam się kilku, co do innych byłam szczerze zaskoczona, a w tego typu literaturze to zawsze ogromny plus. No i chyba muszę mieć jednak jakiś przytyk, bo raziło mnie to bardzo. Nawet jeśli światek gangsterski działał na własnych prawach i wiele rzeczy zostało odpowiednio nakreślone, to zgrzytały mi mocno relacje między bohaterami. Syndrom sztokholmski, osamotnienie, jasne, ok, ale bez przesady. Nikt po pierwszym przejawie milszego zachowania nie zwierza się z najgorszych momentów z życia swojemu oprawcy, ani nie zaprzyjaźnia z człowiekiem, który przez tygodnie uraczył go jedynie kilkoma wymuszonymi zdaniami. Jest to jednak stały element podobnej literatury i czytałam już o takich relacjach. Nic chyba nie można poradzić na ten podszyty strachem romantyzm, kiełkujący w kobiecych wyobrażeniach.

„Sumienie… to niespokojne jezioro, które staram się omijać szerokim łukiem. 
Jeśli choćby raz zamoczysz palec w tej kipieli, jesteś zgubiony. Zostaniesz wciągnięty. 
Otchłań sumienia nie wyrzuca ciała na brzeg, gdy już je pojmie. 
Trzyma je pod powierzchnią całą wieczność, nie pozwalając zaczerpnąć tchu.”

Jeśli zdecydujecie się na tą książkę, to przygotujcie się na 90% opisów do 10% dialogów. Nie jest to odstraszający aspekt, ale nie każdy musi to lubić. 450 stron niewielkiej czcionki czyta się długo, ale sądzę, że warto. Za zakończenie, które, nie ukrywam ‘zryło mi banię’, dodaję dodatkową gwiazdkę. Miło zobaczyć, że niektórzy autorzy nie boją się oryginalności i wytyczają własną ścieżkę, nie podążając za tłumem. Ogólna ocena 7/10 i polecam :)

Może polubisz też:

2 komentarze

  1. Raczej po nią nie sięgnę, bo mam w planach inne pozycje :)
    Pozdrawiam, Pola https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, każdy na własną biblioteczkę do przerobienia. Pozdrawiam :)

      Usuń