„Remedium” Tomasza Kozłowskiego serwuje obietnicę z elementem magicznym

czwartek, października 11, 2018

Podchodząc do niespełna 90-cio stronnicowej książki Tomasza Kozłowskiego, spodziewałam się urywanej, niepełnej historii, a zostałam zaskoczona bardzo ciekawym, malowniczym opowiadaniem.

Książka przenosi nas w trzy różne linie czasowe, w których to występują magiczne farby, mające szczególne zdolności odzyskiwania drogich nam rzeczy. W głównym wątku fabuły, występuje młody malarz, któremu śni się utykająca dziewczyna. Postanawia namalować ją z pomocą starych farb, przypadkiem nabytych na bazarze. Ale czy życie to tylko przypadki, a sny są zupełnie bez znaczenia?

Niezmiernie wciągnęła mnie ta historia, która porusza tak wiele strun i wbrew pozorom magiczne obrazy i stuletnie płótna, w moim przekonaniu nie grają głównych skrzypiec w opowiadaniu. Miłość w różnych warstwach społecznych, często nieprzemyślane decyzje które podejmujemy pod wpływem chwili i ich konsekwencje, mają największe znaczenie. 

„Było to sześć kolorów: biel ołowiana, czerwień kadmowa, zieleń Veronesa, błękit paryski, sjena i czerń kostna. Znajdowały się w dziwnych słojach, jak małe amfory zatkane wielkimi korkami. Wyglądało na to, że przy próbie otwarcia wszystko się rozpadnie: słój pęknie, korek skruszeje.”

W książce występują drobne niedopowiedzenia, które moim zdaniem idealnie pasują, tak abyśmy własną wyobraźnią wypełnili luki i mięli możliwość tkania dalszej części historii w pozytywnych barwach. Wyraziste postacie dodają uroku, podobnie jak cała otoczka XIX-wiecznego Krakowa. Serdecznie polecam i myślę, że warto poświęcić na tą historię jedno przyjemne popołudnie. Ocena 8/10 jest jak najbardziej zasłużona.

Może polubisz też:

0 komentarze