­

Jarosław Prusiński po raz kolejny zaskakuje - „Isztar”

piątek, września 07, 2018

Zastanawiam się czasami co sprawia, że jedni autorzy, którzy piszą beznadziejne książki, bez polotu, oryginalności czy treści, dostają szanse od wydawnictw i są szeroko promowani, natomiast osoby, które zasługują na uznanie za ich prace, siedzą grzecznie w kącie, niezauważeni. Bardzo się cieszę, że udało mi się cudem trafić na pana Jarosława Prusińskiego, kiedy miałam ochotę na książkę w słowiańskich klimatach. Niezaprzeczalnie zakochałam się w "Zapomnianych bogach" i następnie przeczytałam zbiór opowiadań "Niedopowiedziane". Pozostaje wierną fanką, więc kiedy pojawiła się "Isztar", nie mogłam przejść obojętnie wobec tego tytułu.

Wszystkie książki autora czytałam w wersji ebooka, tym bardziej, że poprzednie pozycje, są dostępne jedynie w takiej formie, dzięki wydawnictwu E-bookowo. Tym razem jest jednak dostępna również wersja papierowa, która ma bardzo ciekawą cechę, a mianowicie dwie okładki. Można zacząć historię od strony ‘z czaszką’, bądź twarzą pięknej kobiety. W zależności od tego na co się zdecydujecie, uzyskacie inne odczucia, a elementy układanki wpasują się w odpowiednie miejsca, w zupełnie niespodziewany sposób.

Jeśli miałabym podsumować fabułę, obawiam się, że wyszłoby mi coś głupiego, bo ciężko złapać sedno tej książki i opisać je kilkoma zdaniami. Mamy czasy Sumeru, bogini miłości, królów i skomplikowanych zależności społecznych. Magia i niesamowitość splatają się, żeby zostać rzucone na pastwę zwyczajnej miłości. A to wszystko okraszone przeskokami w czasie i masą specjalistycznego sprzętu, rodem z filmów Science-fiction, pomagającego oszukać rzeczywistość.

Miałam wrażenie, że pierwsza połowa książki (piękna twarz) jest podniosła, monumentalna, mimo przeciwności z którymi walczyli bohaterowie, natomiast druga (czaszka), jest bardziej prosta, przyziemna i zwyczajna, dla zbalansowania odbioru. Wiele można powiedzieć, ale autor zdecydowanie potrafi żonglować słowem, co zobrazuje poniższym cytatem:

„W stukocie drewnianych klapek, szuraniu bosych stóp polerujących kamienie ulic, w jazgotaniu przypadkowo spotkanych sąsiadów, poszumie ściszonych rozmów w interesach, wstawał i odchodził każdy dzień.”

Nie zatrzymam się na samych superlatywach, bo niektóre urwane sytuacje i luki pozostawiające miejsca domysłom, czasami mnie denerwowały, ale nie na tyle, żeby zepsuć odbiór. Polecam jeśli lubicie zagadki, nie straszne są wam opisy uciech cielesnych i potraficie kibicować nietuzinkowym, nie tylko wybielonym bohaterom. Moja ocena to 7/10 i czekam na kolejne odsłony twórczości Pana Jarosława :)

Może polubisz też:

0 komentarze