­

„Kocham tylko tak” Kate Sterritt i wywołany przez nią tajfun uczuć

piątek, sierpnia 03, 2018

Książką Pani Sterritt zainteresowałam się jeszcze w momencie, kiedy była jedynie zapowiedzią i do mojej świadomości, nie przebiła się nawet pojedyncza opinia na jej temat. Minimalistyczny opis, okraszony piękną okładką, sprawił, że tuż po premierze zamówiłam ją z kilkoma innymi pozycjami. Musiała poczekać na swoją kolej, ale kiedy do mojej świadomości, zaczęły przebijać pierwsze pozytywne opinie i wyciągnęłam rękę, żeby ściągnąć ją z półki, sądzę, że to musiał być ten moment. Ten konkretny moment, w którym przepadłam.

Główną bohaterkę poznajemy, kiedy pracuje, dekorując ciastka, w modnej, wielkomiejskiej cukierni. Przypadkiem wpada na pogrążoną w żałobie kobietę, a dotrzymując jej towarzystwa, poznaje również jej syna, Josha. I w tym miejscu wracamy do dzieciństwa Emerson, które nie było proste, ale pod pewnymi względami cudowne. Poznając Merekiego, jako dziesięciolatka, otrzymuje przyjaźń i wsparcie w rozwijaniu artystycznych talentów. Przyjaźń, zamienia się w miłość, ale pewne wydarzenia, oddalają od siebie bohaterów. I wtedy wkraczamy w drugi etap powieści, który dzieje się kilka lat później. Emerson próbuje przełamać swoją samotność i otworzyć się na nowe uczucie. Przy okazji pragnie odzyskać zamiłowanie do sztuki i kontrolę nad własnym życiem.

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, żeby nie psuć Wam powolnego zanurzania się w fabułę, ale muszę przyznać, że ta książka dała mi niesamowitego kopa. Główna bohaterka, jej życie, rozterki i decyzje, są bardzo dobrze przedstawione. Narracja częściowo odbywa się w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, czasem przeszłego, w zależności jakie wydarzenia są opisywane. Ta głębia odczuć, częściowego wychodzenia im naprzeciw, a momentami ukrywania pewnych rzeczy w strachu przed odrzuceniem, naprawdę mną poruszyły.

„Pół idąc, pół truchtając, przecinam ulicę i zataczając się, wpadam do całkowicie pustego parku, gdzie osuwam się na huśtawkę. Chociaż z całych sił staram się odgrodzić od przeszłości, szybko powracają aż nazbyt wyraźne wspomnienia. Zaciskając powieki i chwytając się łańcuchów huśtawki, pozwalam, by wspomnienia z pierwszych osiemnastu lat mego życia przerwały tamę i mnie zatopiły."

Na koniec książki ledwo powstrzymałam się przed uronieniem kilku łez, tak bardzo to do mnie przemawiało. Całość jest pięknie podsumowana i daje do myślenia. Polecam serdecznie z oceną 8/10 i sądzę, że się nie zawiedziecie :)

Może polubisz też:

0 komentarze