„Dotyk Północy” – dwie pierwsze odsłony serii i moja opinia
czwartek, sierpnia 16, 2018
Opowieść pióra Adeliny Tulińskiej, dawkowałam sobie spokojnie, czytając dwa kolejne tomy w dosyć dużym odstępie czasowym, jednak chętnie wgryzłabym się już teraz w kolejną odsłonę tych fantastycznych przygód.
"Dotyk Północy" Adelina Tulińska
Tom pierwszy przygód Laury, czytałam jak lekką historię, młodzieżową, z fantastycznymi wątkami, czyli raczej opcję na miłe spędzenie czasu i odprężenie.
Nie chciałabym zdradzać zbyt wiele z linii fabularnej, ponieważ wydawnictwo zdecydowało się raczej na opis tajemniczy, który niewiele ukazuje. Nasza bohaterka Laura, po ukończeniu studiów, postanawia wyjechać na wolontariat do malowniczej Norwegii, wraz ze swoim słodkim pieskiem Leonen. Norwegia jest miejscem podań i legend, które w tym przypadku nie pozostają jedynie w świecie marzeń, a za rogiem mogą się prawdziwie zmaterializować. Odległa wyspa, wspaniały zamek i nietypowa rodzina, która ukrywa tajemnicę. Czy nasza bohaterka otrzyma odpowiedzi, których poszukuje, czy może zauroczenie młodym lordem, uśpi jej czujność? Musicie zagłębić się w lekturę, żeby otrzymać odpowiedzi na to pytanie.
Jeśli miałabym mówić o sposobie pisania, to jest raczej lekki, a główna bohaterka, chociaż trochę naiwna, potrafi wybrnąć z przeciwności i zawalczyć o siebie. Silne kobiety zawsze mi imponują, w przeciwieństwie do mdlejących mimoz, które potrzebują ratunku z każdej opresji. Kilka sytuacji zazgrzytało mi brakiem realizmu, ale ostatecznie chyba ich 'słodycz' (związana z pewnym misiakiem), odsunęła moje narzekania. Na koniec kilka rzeczy rozwiązało się tak, jak tego oczekiwałam, natomiast pewne pytania i niedomknięte wątki pozostają, więc sięgnięcie po kolejną część, było wręcz nieuniknione.
W przypadku pierwszego tomu, dałam 7/10 z zastrzeżeniem, że gratisowa gwiazdka należy się autorce, która jest wspaniałą osobą i w dodatku z malowniczej ładno-brzydkiej Łodzi, więc nic dodać, nic ująć :)
"Oddech Wschodu" Adelina Tulińska
Drugi tom przygód Laury i przedstawienie magicznego świata, ścięło mnie z nóg, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Laura, wraca do Łodzi, próbując poukładać swoje życie i poradzić sobie z tym co przeszła na tajemniczej wyspie Frisord. Nie spodziewa się jednak, że znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie, kiedy to Łowcy zaczną na nią polować, skuszeni ogłoszeniem z darknetu. Pomogą jej nieznajomi mężczyźni, jednak czy ich intencje są w stu procentach czyste? Co się dzieje z zatrutą wodą wokół wyspy Frisord i czy jej mieszkańcom grozi jakieś niebezpieczeństwo? Te i więcej pytań czekają na rozwikłanie w kolejnej odsłonie opowieści. Nie mogę zdradzić nic więcej, żeby nie popsuć Wam zabawy.
Akcja odbywa się wielowątkowo i bliżej poznajemy kolejnych bohaterów, których zdecydowanie można polubić. Jeśli natomiast chodzi o bohaterów, których być może nie powinnam lubić, cóż, wyłamałam się chyba ze schematu i aż nie wiedziałam komu kibicować. Narracja w trzeciej osobie czasu przeszłego to mój ulubiony typ, więc czytało się lekko, szybko, tym bardziej, że nie mogłam się doczekać, co będzie dalej.
"Laura z trudem otworzyła oczy. Patrzyła na czarny baldachim wielkiego łoża ze złoconymi kolumienkami. Głowa bolała, jakby miała pęknąć na pół. Pierwsza myśl, która wkradła się do jej umęczonego umysłu po przebudzeniu, to pobożne życzenie, żeby ktoś ją teraz dobił."
Zazwyczaj kolejne tomy poszczególnych serii, mają tendencję do bycia słabszymi książkami, gdyż autor większość pomysłu, przelewa już w pierwszą odsłonę historii. Tutaj jednak trend jest zupełnie odwrotny, gdyż tom drugi, w moim mniemaniu, był dużo lepszy niż tom pierwszy i jeśli ta prawidłowość się utrzyma w kolejnej części, czekam na niesamowitą perełkę. Warto też zwrócić uwagę na śliczne okładki, które były pierwszą rzeczą, na którą z zainteresowaniem zerknęłam, przyglądając się pierwszej książce. Serdecznie polecam fanom lekkiej fantastyki z romantycznymi wątkami, a bardzo mocne i zasłużone 8/10, ląduje dla tej pozycji :)
0 komentarze