„Pragnienia” - pierwsze spotkanie z Iloną Gołębiewską

sobota, listopada 14, 2020


        Ilona Gołębiewska jest autorką, która od kilku lat wydaje kolejne książki i jest obecna na polskiej scenie czytelniczej. Nie miałam do tej pory styczności z jej twórczością, bo jeśli sięgam po literaturę obyczajową, to tylko kiedy naprawdę oczekuję jakiegoś „wow”. W tym przypadku słowa z opisu „Wciągająca. Seksowna. Pełna emocji.” stały się mocno sugestywne.

        Janek jest młodym chłopakiem, który marzy o zawodowej karierze koszykarskiej. Kiedy wraz z drużyną wygrywają mistrzostwa, kontynuacja studiów w USA staje się możliwa. Jednak szczęście nie trwa długo, ponieważ pijany kierowca tira zabija rodziców Janka, a jego samego pozostawia z uszkodzeniem nogi, które już nigdy nie pozwoli mu grać. Po drugiej stronie historii mamy Wiktorię, młodą dziewczynę pracująca w firmie ojca, która czuje się zaszczuta w rodzinie pozbawionej miłości. Jak los tej dwójki bohaterów zostanie ze sobą spleciony? Czy będą potrafili znaleźć szczęście?

„Fotografia była lekiem na całe zło. Miała w sobie coś z pogranicza magii. Za pomocą zdjęcia można było zatrzymać czas. Uwiecznić ludzi, przyrodę, wyjątkowe miejsca. Na długo zachować najpiękniejsze wspomnienia i wracać do nich zawsze wtedy, gdy człowiekowi jest źle i ma wrażenie, że świat jest taki okrutny.”

        Książka jest pisana w trzeciej osobie czasu przeszłego, w dość standardowym stylu. Raz widzimy co dzieje się w życiu Janka, aby po chwili zgłębić dylematy Wiktorii. Pierwsza połowa książki skupia się na chłopaku i jego próbach poradzenia sobie z trudną rzeczywistością po wypadku. W tle przewija się Laura, obecna partnerka Janka, która chyba została potraktowana mocno niesprawiedliwie. Janek warczał na nią, odrzucał próby pomocy i porady, jakoby wyszedł do ludzi czy zrobił coś z własnym życiem. Moim zdaniem dziewczyna miała anielską cierpliwość i nawet jeśli rozumiem jego rozgoryczenie, to nie zasłużyła na takie traktowanie. Z kolei jeśli chodzi o Wiktorię i jej dylematy, sama nie wiem, jakoś tego nie czułam. Miałam też problem z relacją naszej głównej pary. Oboje byli mocno uprzywilejowani, pochodzący z bogatych domów. W takiej sytuacji zmiana życia czy odpoczynek od zmartwień, wydają się bezproblemowe. Przez to wszystko trudno było mi naprawdę współczuć bohaterce, która po prostu mogła się spakować i wynieść do chłopaka, który ma jeden dom w Warszawie i domek letniskowy do własnej dyspozycji na babcinym podwórku. Jedynym światełkiem w tunelu był Czarny, chłopak poznany przez Janka podczas remontu. Jego humor był rozbrajający, a szczerość chyba w każdym wzbudziłaby sympatię.

„A to ty nie wiesz, że każda baba jest jak szewc i z każdego kozaka zrobi pantofla?”

        Dramatyzmu akcji miał dodać wątek byłego partnera Wiktorii, który pracował w firmie jej ojca i miał chrapkę na ziemię babci Janka. Mamy więc do czynienia z podpaleniem i oszustwami, które mają doprowadzić starszą panią na skraj rozpaczy. Książka jakoś bardzo mnie nie wciągnęła, po prostu dlatego, że to taka zwykła, raczej spokojna historia, a na pewno w taki sposób opowiedziana. Chyba nie określiłabym jej jako wciągającą, seksowną czy pełną emocji, a raczej stonowaną, romantyczną i zrównoważoną. Osobiście nie sięgam po takie lektury, ponieważ w książce potrzebuję dramatyzmu, nawet takiego napuszonego, zamiennie z hektolitrem krwi. Jednak jeśli lubicie spokojne historie, z niewielkimi wybojami po drodze, może to właśnie coś dla was. Ode mnie 5,5 / 10.

Może polubisz też:

0 komentarze