„Wielkie Włoskie Wakacje” z wszechobecnym słońcem i tajemnicą

środa, kwietnia 08, 2020


Książka „Wielkie Włoskie Wakacje”, tylko z pozoru wydaje się historią lekką, przewidywalną i sztampową. Wewnątrz stonowanej, delikatnej okładki, znajdziemy dużo więcej dreszczyku i nutki niepokoju, niż mogliśmy się z początku spodziewać. 

Kacper wraca z samotnego urlopu we Francji i zostaje wrzucony w wir kolejnej, tajemniczej wakacyjnej historii. Jego brat przypadkiem znalazł pamiętnik dziewczyny, która dokładnie opisała swój niedawny wyjazd do Włoch. Pewien dom w Asyżu wydawał się wywoływać wspomnienia, a studnie, rzeźby, obrazy, pchały bohaterkę ku zagadce i zrozumieniu odczuć niemożliwych i nierzeczywistych. Jednak analityczny mózg Kacpra, byłego policjanta, nie może pogodzić się z myślą, że ktoś prześladuje dziewczynę, chcąc ją skrzywdzić. Czy legendy mają w sobie ziarno prawdy, a inicjały C i M, kryją w sobie głębszą tajemnicę?

„Ludzie lubią takie romantyczne opowiadania, lubią pławić się w cudzych uczuciach. To takie bezpieczne. Można przeżyć tak wiele, nic nie ryzykując.” 

Książka jest pisana z punktu widzenia Kacpra, który zaczytuje się we wspomnieniach nieznajomej dziewczyny. Mamy więc narrację w trzeciej osobie czasu przeszłego i fragmenty pamiętnika, które są pisane w pierwszej osobie. Klaudia jest bohaterką tajemniczą, typową marzycielką i jej opisy malowniczych uliczek, zabytków, wschodów słońca czy nawet najbardziej prozaicznych czynności jak spożywanie włoskiego śniadania w małej kawiarence, są tak niesamowicie barwne, przesycone romantyzmem i kolorami, że aż chce się to czytać z powodu tych opisów działających na wyobraźnię. Aż zapragnęłam pojechać na wycieczkę śladami jej wakacyjnych podróży. Kacper to z kolei dziwny mężczyzna. Nie mogłam do końca rozgryźć jego motywacji i zachowania, które było zrzucone na garb przyzwyczajeń z okresu pracy w policji. Chyba na jego miejscu, wcześniej zdecydowałabym się na szczerość, ale autorka miała inny zamysł, który szanuje. Była jednak postać, która swoją obecnością irytowała, a mianowicie Karolina, przyjaciółka głównej bohaterki. Została skonstruowana w sposób, który miał nam pokazać jaka to jest marudna, egoistyczna i nie mająca większych aspiracji niż szukanie bogatego męża. Takie skrajności chyba mi się nie podobają, bo są stwarzane w celu porównania „tej złej zołzy” do głównej bohaterki, która wykreowana jest na wspaniałego anioła. Nie wydaje mi się to prawdopodobne, bo ludzie nie są idealni, każdy ma w sobie jakieś wady i zalety, jesteśmy inni i wielowymiarowi.

„Emocje powodują, że traci się dystans, że przestaje się być czujnym, że drobiazgi mogą umknąć uwadze,  że wiele rzeczy można odbierać i interpretować inaczej.”

Fabuła jest poprowadzona lekko, chociaż kiedy nasza bohaterka nagle słyszy dziwne kroki i otrzymuje tajemnicze listy, zaczynamy czuć nutkę niepokoju i świat metafizyczny wkrada się nachalnie, pomagając snuć zjawiskowe teorie. Wątek romantyczny nie jest zbyt wyeksponowany, a całość jest dosyć spokojną, niezbyt długą lekturą, przesyconą pięknymi widokami, zapachami i gorącym latem. Mimo zakończenia, które poniekąd odgadłam, wydaje mi się, że warto po tę powieść sięgnąć, zwłaszcza w śliczny, słoneczny dzień, który pozwoli na rozleniwienie, rozmarzenie i porwanie w wir klimatycznych, włoskich uliczek. Myślę, że wystawię 6,5/10 :)

Może polubisz też:

0 komentarze