Susan i jej supernaturalne śledztwo

piątek, września 13, 2019


„Efekt Susan” to książka, która zainteresowała mnie głównie przez wzgląd na nietypową zdolność głównej bohaterki, która potrafi wpływać na rozmówcę, skłaniając go do wyjawienia najskrytszych sekretów. Otoczka futurystycznego thrillera to kolejna rzecz, która przyciąga.

Co zrobisz, kiedy cała twoja rodzina zostanie zatrzymana w indyjskim więzieniu i oskarżona o najgorsze zbrodnie? Jeśli ktoś wyciągnie do ciebie rękę i poprosi o przysługę w zamian za wolność bliskich to czy wyrażenie zgody rozwiąże wszystkie twoje problemy? Jeśli zobaczysz śmierć i w twoje życie wkradnie się niebezpieczeństwo, czy będziesz w stanie krytycznie na siebie spojrzeć?

Narracja książki w większości jest prowadzona w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, przez naszą bohaterkę. Mówiąc całkiem szczerze, całość jest bardzo niejasna, dziwna, dzieje się zbyt szybko. Rodzina Svendsenów na którą składa się Susan, jej mąż Laban i dwoje bliźniąt - Harald i Thit to bardzo dziwna mieszanka. Ich zdolności wpływania na rzeczywistość nie wiążą się ze specjalnym przeszkoleniem czy trikami oddziaływania na psychikę. Mamy do czynienia z niewyjaśnionym zjawiskiem, które ‘jest’ i mimo, że bohaterka zgłębia zagadnienia fizyki kwantowej i szkoli się u boku uznanej Pani Profesor, nie możemy liczyć na jednoznaczne określenie samego zjawiska. Wszystko pozostaje raczej w sferze domysłów. Postaci są bardzo sztywne, miałam wrażenie, że nijakie i nie posiadające głębszych uczuć, a jedynie powierzchowne odruchy. Rozmowa przy improwizowanej Wigilii mocno to potwierdza, bo jaka kobieta jest w stanie opowiadać o traumatycznym przeżyciu, które z pewnością miało na nią znaczący wpływ bez cienia uczucia. Z drugiej strony, może jest to wina sztywnej narracji, mającej na celu podkreślenie walorów futurystycznych powieści.

„W każdej rodzinie są sfery zanieczyszczone starymi odpadami czy radioaktywnymi izotopami, zakopane szkielety z resztkami tkanki. Wszyscy ich unikamy, z uprzejmości lub ze strachu albo dlatego, że nie można rozłożyć życia na kawałki i przepuścić przez autoklaw.”

Susan to niestety typowa Mary Sue czyli bohaterka, której wszystko w łatwy sposób się udaje. Sąsiadka zna kody do podziemi, a ona jest w stanie z miejsca otrzymać audiencję u najwyższych urzędników i polityków, może dostać się wszędzie, włamać i niezauważona wykraść dokumenty, bez jakichkolwiek konsekwencji. Raz, drugi, można wybaczyć, ale za którymś razem to się robi zwyczajnie męczące. Przebieg akcji można porównać do sesji RPG z bardzo miłym mistrzem gry, który pozwoli ci na wszystko i otworzy każde drzwi jeśli ładnie się uśmiechniesz. Cała zagadka nie była zbyt zaskakująca i wyszukana.

Osobiście mimo wszystko swoista dziwność plasuje się na czołówkę, kiedy mówimy o tej lekturze. Wymęczyła mnie, muszę przyznać. Czy polecam? Jedynie fanom niepokojących schematów społecznych, układanek ze śmiercią w tle i dziwnych postaci, które działają raczej w negatywnym spektrum odbioru. Moja ocena to 5,5/10

Może polubisz też:

2 komentarze

  1. Jeszcze zastanowię się nad lekturą tej książki. Nie mówię nie, ale na pewno nie będzie to mój priorytet czytelniczy. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam co do niej bardzo mocno mieszane uczucia. Nie jest to z pewnością książka, którą poleciłabym w czołówce, jeśli zostałabym spytana o tę tematykę. Zastanów się dobrze, pozdrawiam :*

      Usuń