Bernadette pilnie poszukiwana, w nietuzinkowej odsłonie literatury pięknej

środa, sierpnia 07, 2019


Literatura piękna to w moim odczuciu pojęcie niezwykle szerokie. Właściwie każda książka, która jest tym mianem określana, może traktować o czymś innym, skrajnym, z pogranicza historii obyczajowych, jednak nie tylko. Element estetyczny i nieszablonowość formuły również powinna występować. W ten zawoalowany sposób chcę Wam powiedzieć, że „Gdzie jesteś Bernadette?” od Marii Semple, zdecydowanie wpisuje się w nietuzinkowość i oryginalność utworów z zakresu literatury pięknej.

Bee jest zdolną nastolatką, która w nagrodę za wzorowe świadectwo, poprosiła o wyjazd na Antarktydę. Jest to w pewnym sensie punkt zapalny, który rozpoczyna korowód dziwnych zdarzeń. Na końcu tego wszystkiego okazuje się, że matka dziewczynki zniknęła. Atak jeżyn, lawina błotna i przeciekający dach w domu Bernadette, która była kiedyś znaną Panią architekt, nie wróżył zasadniczo nic dobrego już na początku. Czy zderzenie z pogłębiającym stresem, depresją i złością na świat, może mieć jakiś punkt zwrotny dla bohaterki?

Narracja książki jest iście niesamowita, co już plasuje ją w kategorii literatury pięknej. O rozwoju wypadków musimy dowiedzieć się z maili, listów, karteczek przekazywanych sobie przez sąsiadów i osoby z otoczenia zaginionej kobiety. Dodatkowo niepokojąca korespondencja z asystentką z Indii, daje pełny obraz zaburzeń naszej bohaterki i nasuwa jednoznaczne wnioski o jej problemach z kontaktami z otoczeniem i samotności, z którą się zmaga. Nieliczne fragmenty narracji w trzeciej osobie są przedstawione z punktu widzenia córki, która składa w całość wszystkie elementy układanki.

„Gdyby ktoś mnie zapytał o najszczęśliwszą chwilę w moim życiu, wskazałabym właśnie tę, bo wtedy się przekonałam, że mama zawsze będzie trzymała moją stronę. Dzięki niej poczułam się niepokonana. Pobiegłam betonową rampą szybciej niż kiedykolwiek przedtem – tak szybko, że powinnam upaść, ale nie upadłam, bo mama była przy mnie.”

Na moim egzemplarzu widnieje jedno słowo z The New Jork Times – Przezabawna. I muszę was ostrzec przed tą oceną, bo mówiąc w stu procentach szczerze, nie uważam, że przekaz tej opowieści miał ociekać humorem na jakimkolwiek etapie. Jest to raczej historia o szukaniu swojej drogi w życiu, pogoni za szczęściem, równowagą i docenianiem tego czym są dla nas bliscy. Przedstawienie przeszłości bohaterki pozwala lepiej ją zrozumieć, a ten rozstrzał pomiędzy teraźniejszością i ukazanie straty na wielu płaszczyznach, miał dla mnie duże znaczenie. Książkę czytało się dobrze i naprawdę doceniam pracę jaka została w nią włożona. Jeśli oryginalność formy was przyciąga i szukacie historii lekkiej w niektórych momentach, ale przede wszystkim o dużej wartości refleksyjnej, to dobrze trafiliście i mogę ją z czystym sumieniem polecić. Oceniam na 7/10 i chyba skuszę się na seans kinowy :)

Może polubisz też:

0 komentarze