„Morderstwo ma motyw” powrotem do klasycznego, angielskiego kryminału

piątek, maja 17, 2019


Francis Duncan to autor urodzony w roku 1914, a pierwsze wydanie historii samozwańczego detektywa o tytule „Morderstwo ma motyw”, ukazało się w 1947 roku. Są to lata świetności angielskiego klasycznego kryminału, również spod pióra Agathy Christie, stąd moje niesamowite zainteresowanie lekturą.

Mordecai Tremaine to emerytowany właściciel tabaki, który przyjął zaproszenie przyjaciół i ze zgiełku Londynu, przybył w odwiedziny do niewielkiej miejscowości Dalmering. Niesety noc przed jego przyjazdem, zginęła młoda kobieta, która miała niebawem wyjść za mąż. Mordecai będący pasjonatem zagadek kryminalnych, postanawia pomóc w śledztwie, tym bardziej, że ma je poprowadzić komisarz, z którym już wcześniej po cichu współpracował.

Już od pierwszych stron czuć specyficzny klimat tego typu kryminałów. Nie skupiamy się na morderstwie, makabrze i krwi, a raczej kierujemy ku studium psychologicznemu gamy potencjalnych morderców. Całość jest ubrana w otoczkę popołudniowych herbatek, spacerów po malowniczej okolicy, surdutów, kapeluszy i dżentelmeńskich ukłonów. Sama postać Pana Tremaine przyciąga oryginalnością. Mężczyzna w starszym wieku, kawaler z binoklami na oczach, dla rozluźnienia zaczytany w romansach i popijający cydr. Jednak jest to raczej postać prostolinijna niż ekscentryczna, co dodaje uroku i pozwala płynnie sunąć wraz z nią przez kolejne strony. Warto też podkreślić ciekawy zabieg związany z tytułem. Morderstwo ma motyw było nazwą sztuki, przy której pracowała pierwsza ofiara i wokół której skupiali się podejrzani.

„Wszystkich morderców dręczy sumienie. Tremaine był tego pewien. Nawet ci sprawcy, którzy wyglądają na bezdusznych i nieporuszonych, w najtajniejszych zakamarkach duszy znają ból samopotępienia.”

Jeśli chodzi o zagadkę, jakież było moje zdziwienie, kiedy na jednym trupie się nie zakończyło. Najpierw podejrzewałam wszystkich, nie mogąc się zdecydować, a na koniec chyba załamałam ręce, stwierdzając że po prostu nie mam pojęcia. Grzecznie czekałam na kulminację, która okazała się wielce satysfakcjonująca. Wspaniałe opisy przyrody, delikatne prowadzenie akcji, konwenanse i zagadka kryminalna. No i wszystko oczywiście zwieńczone klimatyczną okładką. Jeśli lubicie Agathę, polubicie się też z Francisem Duncanem. Oceniam na 8/10 i serdecznie polecam :)

Może polubisz też:

4 komentarze

  1. Jestem w trakcie czytania :)
    Pozdrawiam,
    Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń