­

Świąteczno-miłosna seria Gabrieli Gargaś – recenzja potrójna

piątek, listopada 30, 2018


W tym roku, podobnie jak w poprzednim, rozpoczynając prowadzenie bloga, postanowiłam w okresie przedświątecznym, wybrać kilka tematycznych książek, żeby móc je dla Was zrecenzować. Propozycji jest cała masa i mówię to z pełną świadomością. Czytając opisy, patrząc na okładki i mając na względzie różnorodność literatury, poprzednim razem wysupłałam sześć pozycji, które dla Was zrecenzowałam. I niekwestionowanym zwycięzcą okazał się dla mnie "Wieczór taki jak ten" Gabrieli Gargaś. Pozwólcie więc, że jeszcze raz zatopię się w tej książce i pokrótce przedstawię jej recenzję.


Pierwsza opowieść Gabrieli Gargaś wprowadza Nas do Złotkowa, niewielkiej miejscowości w Bieszczadach. Dwudziestosiedmioletnia Michalina opiekuje się braciszkiem, z pomocą wspaniałej babci. Niestety mama dziewczyny zmarła na nowotwór, a ojciec podróżuje po świecie i nie jest typem rodzinnym, chcącym wziąć odpowiedzialność za dzieci. Jednak silna, młoda kobieta, postanawia zrobić coś ze swoim życiem, odremontować pokoje i otworzyć pensjonat. Michalina nie jest jedyną bohaterką opowieści. Mamy tutaj również wątki poboczne, chorą starszą kobietę, samotną nauczycielkę i mężczyznę w średnim wieku, który nie potrafi zrozumieć jak jego pracoholizm wpłynął na relacje z dziećmi, po rozwodzie z żoną.

"Często ludzie mówią, że nie mają pieniędzy na to czy na tamto, że są biedni. Ale skoro mają co do garnka włożyć, w co się ubrać, to naprawdę są na tyle bogaci, żeby podzielić się kawałkiem bułki czy chleba z drugim, potrzebującym człowiekiem. Zawsze jesteś dość bogaty, by uśmiechnąć się do drugiego człowieka, dość bogaty, by kogoś obdarzyć dobrym, ciepłym słowem."

Ta historia jest opowiedziana tak lekko, że sama się czyta, postacie nie tylko można lubić, ja je wręcz uwielbiałam, wraz z pogodą ducha, uśmiechem, ale i żalami oraz popełnianymi błędami. Każdy popełnia błędy i w tym okresie świątecznym warto się nad tym zatrzymać i pomyśleć czy 'przepraszam' nie jest odpowiednim słowem, które wiele zmieni.
Właśnie te uniwersalne prawdy były tak niesamowite i powiem szczerze, że uroniłam kilka łez, co rzadko mi się zdarza. Ale wiecie dlaczego? Bo odnalazłam się w tej książce i opisanych sytuacjach. I jest w niej to widmo przemiany i nadziei, że będzie lepiej, a święta to magiczny czas pojednania i miłości.

Wydaje mi się, że powieść zakończyła się w sposób klarowny, wystawiłam ocenę 9/10 i dodałam na półkę ulubionych. Wielkim było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że powstała druga część.

"Lato utkane z marzeń"

Historia w tym tomie, skupia się również wokół Michaliny i jej związku na odległość, z którego wynika masa komplikacji. Druga oś fabuły dotyczy Amelii, która wraz z dwójką córek, po prawie dwudziestu latach, pojednała się z matką i postanowiła spędzić u niej wakacje. Poznajemy historię życia dziewczyny, która obfitowała w trudne chwile i zawody miłosne. Nowa znajomość pojawia się na horyzoncie, ale Marek jest w separacji z żoną, co też nie ułatwia relacji.

W tej książce, mam wrażenie że każdy bohater został z kimś na siłę sparowany. I nie ma tu jakichś wzniosłych słów i miłosnych przekazów. Młoda dziewczyna zakochuje się w mężczyźnie, który jest dla niej niemiły, opryskliwy i gdzie tu logika? Wiele wątków pojawiło się na sekundę, a potem zostały obcięte nożem i już do nich nie powrócono. Narracja oczywiście w trzeciej osobie, wymieszana została z przytłaczającą ilością mało wnoszących dialogów. Książka dużo na tym straciła, bo pozbawiona została prawdziwego bagażu uczuć, poprzez urywanie scen i ucieczkę bohaterów. Bo łatwiej odejść, wyrzucić kogoś albo pójść na spacer niż szczerze porozmawiać. Uwielbiałam główną bohaterkę w pierwszej części, a teraz jej zachowanie jest dla mnie niezrozumiałe. Była bardzo silną i kochaną dziewczyną, a zamieniła się w niezdecydowaną mimozę. Pierwszy tom był napakowany wręcz wspaniałymi cytatami i przemyśleniami, natomiast tutaj mi tego zabrakło. Wszystkie wątki zakończyły się na dużym znaku zapytania.

Czytało się szybko, ale mimo wszystko wystawiłam ocenę 5/10 czyli jak na mnie to dosyć nisko niestety, chyba właśnie przez te niezrozumiałe działania, elokwentnych w poprzedniej części bohaterów. Mam wrażenie również, że w tym tomie zabrakło jakiegoś głębszego przekazu, tej prostej miłości, którą kipiała część pierwsza.

"Magia grudniowej nocy"

Ta książka wprowadziła bardzo wiele wątków i postaci. W dalszym ciągu mamy do czynienia z Michaliną, prowadzącą mały pensjonat i jej babcią, spełniającą się w kawiarni „Cynamonowe Serca”. Poruszony jest problem rozliczenia się z przeszłością, trudnej miłości, zaakceptowania siebie ze wszystkimi niedoskonałościami i wiele, wiele innych.

„Miłość (…) objawia się w tym prostym geście, w tym kakałku gotowanym w grudniowe poranki, w tych słowach ‘czasami cię lubię’. W spojrzeniu. W dotyku. W uśmiechu. W zapatrzeniu. W trosce.”

Niektóre wątki moim zdaniem ucierpiały na fakcie, że ilość wprowadzonych postaci była zatrważająco duża. Wprawdzie historia kobiety pracującej przed laty w malowniczym dworku, zajęła lwią część druku, jednak pozostałe wątki dostały niewielki, nierówny procent fabuły. Rozwinięcie opowieści o ciężarnej dziewczynie, która pragnie miłości, radząc sobie z uśmiechem ze wszystkimi przeciwnościami, miała moim zdaniem spory potencjał, który jednak nie został odpowiednio wykorzystany. W porównaniu z dwiema poprzednimi książkami, ta wydaje się plasować pośrednio, z oceną 6/10.

Fakt, że czyta się szybko to jednak nie wszystko i jeśli zastanawiacie się nad dobrą świąteczną lekturą to koniecznie zerknijcie w stronę "Wieczór taki jak ten", bo jest to ciepła, wspaniała i niesamowita historia, która raczej nie wymagała kontynuacji.

Może polubisz też:

0 komentarze