„Biały wróbel” Gabrieli Kusz jako fantastyka w trybie Young Adult

środa, września 19, 2018

Do przeczytania książki Gabrieli Kusz przekonała mnie piękna okładka i opis, który wskazywał na lekkie fantasy. Miałam akurat nastrój na coś w tym klimacie, więc ochoczo zabrałam się do lektury.

Arleta jest ofiarą pożaru, w którym niestety straciła rodziców i starszą siostrę. Mimo, że została przygarnięta przez bogatą, francuską rodzinę, w dalszym ciągu ma wrażenie, że Strach, który przybiera bardzo namacalną formę, ciągle jej towarzyszy. Z czasem bohaterka dowiaduje się, że jest Hybrydą Lodu, powołaną do życia przez samego Lucyfera, a jej doczesny świat powoli się rozpada. Od tamtej pory siły dobra i zła, będą próbowały zagarnąć dla siebie jej niezwykłe moce.

Na początku przyznam szczerze, że książka mnie nie wciągnęła. Opisywana w pierwszej osobie akcja, wydawała się banalnym powielaniem schematów i narracja momentami trąciła naiwnością. Główna bohaterka nie reagowała w moim przekonaniu właściwie w kontekście rozgrywających się wydarzeń. Podobno paraliżował ją strach, jednak w ogóle nie było tego po niej widać. Z czasem na szczęście jej charakter zaczął się zmieniać i kształtować, co bardzo poprawiło odbiór książki. Myślę, że kolejnym słabym punktem była mnogość bohaterów, którzy się pojawiali, po czym szybko znikali i nie wnosili wiele do fabuły, więc część z nich można było pominąć. Ponadto miałam wrażenie, że autorka wiele sytuacji rozegrała prostymi trikami i magicznymi przejściami pomiędzy światami, ułatwiając Arlecie każde zadanie. Było zupełnie tak, jakby sam fakt, że bohaterka oddycha, pozwalał jej na uzyskanie wszelkich odpowiedzi, znajdywanie się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i otrzymywanie zewsząd pomocy. Bardzo wiele konceptów zostało upchnięte w tą książkę i akcja mogła się zmienić o 180 stopni na przestrzeni kilku stron. Chyba właśnie ten otwarty świat, szybkość zmiany otoczenia i malowniczość obrazu sprawiła, że w końcu wciągnęłam się w wir historii, w oczekiwaniu na to, co jeszcze się wydarzy, na jaki nowy trend jeszcze się natknę, a w której szafie znajdę kolejnego trupa.

„Wojna jest zawsze towarzyszką największych dramatów. Ludzka czy nadnaturalna – to nie ma znaczenia, nigdy nikogo nie oszczędzi.”

Ostatecznie chyba najbardziej podobało mi się, że wszyscy nie orbitują wokół bohaterki w kwiatkach i skowronkach. Były tu sytuacje, w których straciła coś cennego, spóźniła się czy nie była pewna słuszności swoich decyzji. Słodko-gorzkie zakończenie też bardzo mi pasowało i bez reszty wciągnęło mnie kilka ostatnich rozdziałów, opisanych z pazurem. Polecam dla fanów lżejszej fantastyki z demonami i tajemniczymi istotami, grającymi pierwsze skrzypce w historii osadzonej na pograniczu snu i jawy. Ocena 6/10 dla tego debiutu, mam wrażenie, że zupełnie zasłużona :)

Może polubisz też:

0 komentarze