„Zawalcz o mnie” historią bohaterów stąpających wokół szczerości

wtorek, kwietnia 27, 2021

        „Zawalcz o mnie” to drugi tom serii ‘The Arrowood Brothers’ od Corinne Michaels. Ta historia miała w moim odczuciu większy potencjał niż tom pierwszy, dlatego zdecydowałam się po nią sięgnąć. W dalszym ciągu wracam myślami do 'Consolation Duet' tej autorki, które bardzo mi się podobało i miałam nadzieję powtórzyć szczęśliwy traf.

        Declan próbuje uciec przed tragicznymi wydarzeniami, które odcisnęły się piętnem zarówno na nim, jak i jego braciach. Decyzja o nie mieszaniu w tragiczną sytuację, miłości życia - Sydney, owocuje wieloletnim życiem pracoholika w wielkim mieście. Jednak kiedy Declan powraca na farmę, jedno spojrzenie wystarcza aby uczucie powróciło. Czy brak zaufania w obliczu dawnych tajemnic i utraconego szczęścia, może zostać odbudowany?

„Nie kontaktować się z nią, kiedy jest tak blisko, to jak nie oddychać. Mogę próbować, ale potrzeba zaczerpnięcia powietrza jest silniejsza.”

        Generalnie mamy do czynienia z narracją w pierwszej osobie czasu teraźniejszego jak to ma miejsce we wszystkich dotychczasowych książkach Corinne Michaels. Większa część odbyła się z punktu widzenia Sydney, jednak Declan dołożył do tego swoje trzy grosze. Generalnie fabuła kręci się w kółko i całość problemów między bohaterami, którzy dobiegają 30-stki można by zakończyć jedną krótką, szczerą rozmową. Z tego powodu książka mocno mnie irytowała. Dostawaliśmy wieczny rollercoaster, najpierw zbliżenie, potem jednak nie, taniec na koncercie, ucieczka. A najgorszy był niestety wątek ciąży, w którą przypadkowo zaszła bohaterka (nie jest to zbyt wielki spojler, wiedzieliśmy o tym częściowo z poprzedniego tomu). Odpowiedzialna, dorosła Pani adwokat, postanawia się wyprowadzić i sprzedać farmę, zamiast powiedzieć Declanowi o dziecku i skonfrontować z nim sytuację. Jasne, facet może nie chcieć być ojcem i mężem, ale do jakiegoś konsensusu można przecież dojść. Nie polubiłam bohaterów, bo zachowywali się jak nastolatki, a nie dorośli ludzie.

„Życie bez miłości to nie życie. To tylko egzystencja, a ty urodziłeś się, by żyć.”

        Całościowo dla mnie było słabo, ale końcówka trochę się obroniła, bo jakiś zwrot akcji otrzymaliśmy. Ten tom miał więcej seksualnego napięcia niż poprzedni, ale oprócz tego było dziwnie. Niekoniecznie słodko, bo główny bohater się zarzekał, że nie chce rodziny, a bohaterka płakała i uciekała. No ja chyba jestem zbyt konkretna na takie rzeczy. Po prostu wolę szczerze porozmawiać i dlatego takie niedojrzałe zachowanie mnie rozbraja. Zdecydowanie jest to seria dla młodszego odbiorcy, który lubi lekkie romanse. Jedyny plus to, że czyta się dosyć szybko, bo książka jest krótka. Ode mnie tym razem 5/10 i muszę odpocząć od autorki zanim zdecyduję się na coś innego z jej dorobku.

Może polubisz też:

0 komentarze